Palcem rozczesują gładką powierzchnię wody. Warkocze fal zatrzymują się na brzegach porcelanowego spodeczka nawlekając płynnie drgania jak wstążki na drewnianych szpulkach. Po drugiej stronie stołu. Zamknięty na dnie starych szuflad czas pachnie naftaliną. Zatęchłe powietrze pod dachem nieba wypełnia sklepienia aż do wnętrza ciężkich belek dzielących go na cztery pory roku. Codzienne obrzędy rozwieszone na sznurkach trzepoczą niczym wiosenne sukienki ze śladami po przekwitłych słonecznikach. Woda dudni w starym czajniku z zagubionym gwizdkiem. Odjechał ostatni parowóz po wąskich szynach odmiennych biegunów świata. Cichym mrugnięciem zatrzymuję w dłoni. Pozaludzkie szepty zamknięte w milczącej muszelce.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Polecany post
Tak czyta się tylko raz
Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego, co p...

-
Znajdujesz coś takiego albo od kogoś dostajesz i próbujesz tropić przeszłość. Nie przypuszczałam, że tak niełatwym będzie dobranie słów...
-
Nie umiem zliczyć czasu, który oddalił mnie od tego miejsca, chociaż zdawało się najbardziej moje. Wydaje się jakby drogi z każdym rokiem na...
:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Usuń