Dobrych chwil

A mewa znów usiadła na morzu,
jakby się chciała przed nim spowiadać
W dodatku  świeci słońce i piasek
jak zwykle leniwy. Horyzont
to brak złudzeń. Ręce chciałyby
krzyczeć.

A mewa znowu usiadła na fali
jak oderwany płatek róży,
który dałby się pociąć
na kawałki, byleby tylko
dalej płynąć, czując,
że nie ma żadnego końca.
wiersz "Amen"
Krzysztofa Gryko
136 Zeszyty Literackie, zima 2016 


Z nowej teki podróży

Zazwyczaj ku końcowi grudnia wybieram sobie jakiś dość pochmurny wieczór i z podróżnego kuferka wydobywam rachunki minionego roku, zwłaszcza rachunki z podróży. Ma to wyraźny związek z wszystkimi działaniami handlowymi, spisem remanentu, sporządzeniem bilansu — czasami nawet z projektowaniem budżetu na rok przyszły. A właściwie jest pracą poety, który szuka w kartkach białego czy kolorowego papieru odbicia pewnych przemijających rzeczy.

Gdzieś na granicy pozbieranej fragmentaryczności światów. Na styku słów i zespolenia zmysłów ucieleśnia się istnienie. W nieskończoności poznawania. Ślepej zachłanności. Przychodzi. Niepokojony w ciemności lipowej alei, gdy wiatr unosi jego imię, by wyrazić obecność w prostocie słów a światło z okien pobliskiego domu rzuca nowe światło na kołowrotek zdarzeń.
Rachunki włóczęgi. 
Zwyczajność rozrachunków z życiem. Skrawki notatek. Rozproszone marginalia. Zakładki z podróży pachnących kurzem i wodą kolońską, dźwięczące znajomo nazwy ulic i gwar bezdroży dworcowych peronów. Podniebne drogi mleczne będąc rdzeniem długich wojaży. Ucieczek i inspiracji twórczych tworzących swoisty patchwork zachowanych krajobrazów, fastrygowanych ścieżek na mapie dłoni, w której globus ziemi wydaje się kształtnym jabłkiem z domowego ogrodu, przepełnionym znajomym smakiem malowanym słońcem padającym z różny szerokości geograficznych. Gdzie zakątki sycylijskich uliczek, cienie kościelnych wieżyczek rozsianych na horyzoncie wiejskich gospodarstw, odkrywany na nowo wdzięk paryskich dzielnic, ciepło sandomierskiej gościnności i bogactwo muzealnych murów tworzą sklepienie ponad jego głową. Parasol ochronny przed burzami życia.

I mimo woli zastanawiam się, co oznaczają te letnie migracje, jaki jest sens tych wyjazdów, czy chodzi tu rzeczywiście o wypoczynek, o oderwanie się od codziennego życia? A może za tym pędem podróży kryje się coś innego?


Muzyka. Trzeciego uderzenia dzwonków na zawsze zamykających drzwi trzeciej klasy w znikających we mgle pociągach. Przedziałów z zielonymi ławkami odchodzącymi do lamusa, pozostając jedynie obiektem sentymentalnego wspomnienia nietuzinkowych towarzyszy podróży. Krople deszczu dzwoniące w rzymskich rynnach i trzepot skrzydeł szpaków poruszających się w nostalgicznym tańcu, niczym uchwycona przez wiatr rycina, zgrabne pociągnięcie ołówkiem na tle pochmurnego nieba. Cmentarne alejki wijące się wokół powolnie stąpających stóp, ślady ciężkich kroków pozostawiające ślad obecności w ciałach przygarbionych wzgórz i szpetnych domków. Mnogość ścieżek na nowo wydeptywanych. Odmienionych spojrzeniem przeszłego czasu, pobudzającego obrazy pamięci, dzisiaj zdające się puszyć nowymi kolorami, jakby budziły się w innym oświetleniu, zgoła niezauważalnym wcześniej grymasie załamującego się światła w rozmodlonych nawach kościołów. Ruchu świata i przemijania rzeczy. 

Myślę, że wyraża się w tym ruchu głęboki ludzki instynkt. Jakieś pragnienie utwierdzenia się, pomnożenia swojego życia. Może przed wszystkim przekonania się o trwałości ludzkiego istnienia, o wiecznej egzystencji trwałych dzieł ludzkich.

W chwili kiedy piszę te słowa, jest najpiękniejszy dzień lata. Kiedy będziemy te słowa w druku czytali, już będzie po wszystkim. Nastaną pierwsze jesienne dnie; będziemy się oglądali za siebie i mówili: lato już minęło. (...) Zresztą już jest jesień. Lata już nie ma. Pozostało w sercu rozczarowanie, bo każda podróż nie jest urzeczywistnieniem, choć każda jest nadzieją.

Z nowej teki podróży Jarosława Iwaszkiewicza. Perełka na dnie podróżnego kufra.
Podróż z której nie chce się wracać.

"Rachunki włóczęgi" Jarosław Iwaszkiewicz
wybór i opracowanie Radosław Romaniuk
wyd. Zeszyty Literackie, seria Podróże


Polecany post

Tak czyta się tylko raz

Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj  zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego,  co p...