tag:blogger.com,1999:blog-56010087611788812742024-03-19T04:13:34.209+01:00Malgosia-India malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.comBlogger280125tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-90545052386194605582023-08-14T20:02:00.001+02:002023-08-15T14:32:52.012+02:00Bezdomność<div style="text-align: justify;">Drepczę przed siebie spoglądając wstecz. W bezpośredniej konfrontacji z niemożnością oswojenia bezdomności w żałobie. Swoistego wykorzenienia z poczucia jakiejkolwiek przynależności stanowiącej uprzednio rdzeń własnego jestestwa.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Szukam nowego miejsca. Śladów, w których zmieściłabym swoje obolałe, od syzyfowej wspinaczki po garbatych plecach, stopy. Zachowując odległość, od przechodzącej obok w obojętnym tryumfie codzienności. Przebywam we własnym ciele wystawionym na ciągłe odczuwanie nieodwracalnej egzystencjalnej ułomności.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Adam Zagajewski w “Substancji nieuporządkowanej” wspomniał o notatce Bacha, który po śmierci pierwszej żony i dzieci napisał: “Boże, nie pozwól, żeby mnie opuściła radość”, “radość jako coś transcendentalnego, zapisanego w naszej substancji”.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Lekcja pierwsza. Uśmiech. Lekcja druga. Kolorowa sukienka. Lekcja trzecia. Uśmiech. Lekcja czwarta. Kolorowa sukienka. Z ulgą jedno i drugie odwieszam do szafy chowając żenującą nieporadność poruszania się w wyjałowionej z radości rzeczywistości. Opustoszałej. Bezbarwnej. Bezpowrotnie. Niepodważalnie. Na amen. Pozostając substancją nieuporządkowaną.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><p></p>malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-55506934701167983272021-12-01T19:56:00.000+01:002021-12-01T19:56:25.151+01:00Rzęsy w atramencie<p></p><div style="text-align: right;">"Daj rękę, pójdziemy wstecz po naszych wspólnych śladach</div><div style="text-align: right;">pozwól, że poprowadzę cię raz jeszcze."</div><div style="text-align: right;">Halina Poświatowska</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Przekładam kartki książek. Bezgłośnie. Jak odszedłeś. Litery zdają się jedynie rozsypanym makiem utkwionym pod powiekami. Drażnią. Kaleczą. Zanurzam rzęsy w czarnym atramencie rysując wyschnięte rzeki w zagłębieniach dłoni, palcami wodząc po zarysach znajomych kontynentów. Zapach czekolady w Blois. Portret "Muzykantki" w Montrésor. Smak curry rozcierany palcami. Komplet strun do starych skrzypiec. Synagoga w rodzinnym miasteczku. Żydowska piosenka. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W strzykawki nabieram ból tętniący pod cienką skórą nadgarstka. Fastryguję poszarpane noce. Wyszarpuję korzenie oplatające obolałe ręce nasłuchując głuchych poranków. Wsuwam stopy w chłodne, zbyt duże flanelowe kapcie potykając się o nieporadność własnych uczuć. Garbate myśli. Odkładam resztki leków i niemodne okulary w złotej oprawce. Chowam w szafce krzyczące tytuły niedoczytanych gazet, by nie dotarły pod grudkę wilgotnej ziemi. Zapomniałeś koca Tato. Jest tak zimno.</div><br /><p align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</p><p></p>malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-4959738189567374452021-09-24T21:23:00.000+02:002021-09-24T21:23:42.317+02:00Pora na rysunek<div style="text-align: right;">"Twoja dusza jest całym światem" Hermann Hesse "Siddhartha"</div><br /><div style="text-align: justify;">Szukam sensu doświadczania niewystarczalności własnych sił. Wypełniających szczelnie każdy dzień pomiędzy szczeblami łóżka. Pomiędzy warstwami nazbyt ciężkiej pościeli. Ciemniejących szkłach okularów. Z porannym łykiem kawy przełykając krzyk bezsilności wobec zawężającej się soczewki widzenia budzącego się za oknami świata. </div><div style="text-align: justify;">Próbuję, łapczywie patrzeć czyimiś oczami. Być czyimś czytaniem. Uczyć się godzenia na utratę zdolności zaplatania słów wokół palców sztywniejących niezgrabnie. Gubienia siebie. Poruszenia bezlistnych gałęzi pochylonych nad blaknącą kartką papieru. </div><div style="text-align: justify;">Nasłuchuję płytkiego oddechu. Tigarella na parapecie wystawia listki do słońca. Spomiędzy okładek nieprzeczytanych książek kruszą się, znudzone czekaniem, strzępy wyschniętych tekstów. Zgarniam je dłonią i wysypuję do ogrodu. Może zakwitną pod skórą wychłodzonej ziemi. Na wiosnę. </div><div style="text-align: justify;">Stopy boleśnie kaleczą się o popękane doniczki. Istnieję. Wracam do pokoju wypełnionego nierównomiernym oddechem. Pora narysować uśmiech na ustach. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div>malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-66922568627753129172021-02-18T18:12:00.001+01:002021-02-18T18:12:45.392+01:00Cedzone słowa<div style="text-align: right;"><i>Przeszłość daje się utrwalić jedynie jako obraz, który rozbłyska w momencie swojej nierozpoznawalności, aby już nigdy nie powrócić.</i></div><div style="text-align: right;">Joanna Ugniewska "Podróżować, pisać"</div><div style="text-align: right;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wieczór opada niczym pozbawiona intensywności zapachu mgiełka porannych perfum. Bezdźwięcznie, jak w ciszy słychać umykający za rogiem czas. W kapeluszu i przydużym płaszczu zbierający ze sobą rozsypane w codziennym pośpiechu chwile. Cedzone, przez wąskie sito bezradnej niezgody na zapomnienie, słowa. </div><div style="text-align: justify;">Szukam istnienia. Sensu przemijania na kliszach wyblakłych zdjęć nim zatrą się figlarne kształty wspomnień, milczące kamienice niezamieszkałych pokoi, opuszczone w oknach firanki i zwiędnięte liście pelargonii. Zasuszone w wazonach szczegóły czułego uniesienia, nieodnalezione ziarenka piasku rozsypane w oziębłych nieobecnością żeberkach starego kaloryfera. Krople deszczu dudniące w wyciągniętych szyjach rynien i rytmicznego skrzypienia przestarzałego szyldu patrzącego z naprzeciwka. Liczę opadające na chodnik litery. Szpary w nocnym śnie. Przepalone żarówki oświetlające nagość pustki. Wyblakłe tapety i porzuconą w pośpiechu pościel. </div><div style="text-align: justify;">Palcami wygładzam czapy śniegu na balkonie. Wargi wypełnia zamarzający smak goryczy. Zamykam w małej fiolce kruchość opadającej rdzy, daremność posiadania pamięci o Tobie, na wyłączność. Trzeba zrezygnować z pragnienia czekania na powroty.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div>malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-86596752642329946422021-02-03T21:48:00.002+01:002021-02-05T14:06:31.439+01:00Nieobecność<p style="text-align: justify;">Chłód spływa między łopatkami prostując plecy. Brakuje mi tchu. Resztkami sił zmywam Twój oddech ze ścian przedpokoju. Zaciskam palce klejące się od bolącej gęstości wspomnień. Płuczę łzy w starej misce i wywieszam na sznurku. Wilgoć w łazience nie pozwala im wyschnąć. Kapią rytmicznie do wanny, nietaktowne w swojej nieustępliwej powtarzalności. Ciągną się za mną niczym melodia płynąca z radia rozbijając śmiertelną głuszę szpitalnej sali. Pozbiera myśli. Wypełni rozpacz skuloną na kuchennej podłodze jak osierocone dziecko. </p><p style="text-align: justify;">Zbieram tabletki. Flakoniki złudzeń. Dwa lata walki. Ktoś dzwoni. Nie mam siły otworzyć drzwi. Bezradność zawieszam na klamce i chowam do szuflady kolejną parę Twoich okularów. Przygniata wielość przedmiotów, nieprzeczytanych gazet, świętych figurek i nieomodlonych na kolanach różańców. Zimno. Nocą przychodzisz i wciskasz się pod moje powieki. Wtulam się w Twoją nieobecność szukając pulsu życia w załamaniu zimnej pościeli. Dusisz się i otwierasz oczy. Biegnę otworzyć okna. Zachłannie chwytam powietrze. Przyłóż swoją dłoń do moich ust. Proszę. Ucisz mój krzyk. Mamo.</p><p><br /></p><p><br /></p>malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-40515443547661302762020-11-25T20:48:00.007+01:002020-11-25T20:49:55.279+01:00W ciemności<div style="text-align: right;"><i>W ciemności niczego nie można ukryć.</i></div><div style="text-align: right;"><i>W ciemności można udawać, że niczego nie ma.</i></div><div style="text-align: right;">fragment wiersza Macieja Niemca z tomiku "Stan nasycenia"</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Próby powrotu bywają trudne. Czasami próba zapisania siebie zdaje się być niczym wewnętrzna strona dłoni. Osobiste dzieło Durera. Wyżłobiona siatka przecinających się linii niczym uliczek w zatłoczonym mieście, wstążka rzeki przecinającej dzielnice miasta lub łącząca odmienność urbanistyczną nadającą niezrozumiały, przybyłym z innych miejsc, charakter różnorodności tkwiącej w jego mieszkańcach. Bywa zapisem doświadczeń, emocji, minionych lat i ciężaru dźwiganego bagażu, momentami zaciśniętym w pięści wewnętrznej niezgody na niesprawiedliwości nas dotykające. Tkwiące w nas zacietrzewienie i ból. Niekończącą się analizą nagłości zdarzeń nie będąc na nie przygotowanym. </div><div style="text-align: justify;">Unoszę codzienność przejmującego ciężaru. Biorę pod opiekę utracony czas. Zniekształcony, szpetny, niezrozumiały w swojej obojętności. Zepchnięty w najgłębsze szczeliny istnienia wypełnionego przepalonymi żarówkami, strzępkami wspomnień, zmechaconymi kłębkami siwej włóczki zwiniętymi na pochylonym karku. Chłodem wędrującym o poranku między łopatkami i stosem niekształtnych słów opadających bezwiednie na dnie filiżanki. Czekam na zmrok. Udawanie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-84275090170714754222020-08-22T17:33:00.002+02:002020-08-22T17:33:17.771+02:00Wojciech Karpiński. Ballada zewnętrznego życia.<div style="text-align: justify;">
22 sierpnia 2002 w "Obrazach Londynu" Wojciech Karpiński pisał:</div>
<div style="text-align: justify;">
"W pewnym momencie powiedział, że po węgiersku istnieje słowo określające rodzaj <i>serenite</i> (ale to złe słowo), spontaniczne zachwycenie, korzystanie z życia, bezinteresowne otwarcie na świat, mają je często dzieci, wielu ludzi potem je traci, a bez tego życie nie jest warte złamanego grosza."</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
22 sierpnia 2020, sama próbuję notować. Mam jednak wciąż słowa bezskrzydłe. Niezdolne unieść ciężaru pustki zamkniętych źrenic. Trzepotałby tylko bezdźwięcznie stając się krzykiem bezradności i braku zgody. I tylko sama pytam siebie czy firanka w oknie dawnego mieszkania Gabora choćby drgnęła? Czy Chrystus Tycjana choć uronił łzę, Święty Franciszek Zurbarana przysłonił dłonią twarz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zostawiam dawne słowa i fragment wiersza, o którym Wojciech Karpiński pisał:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Ależ to ulubiony przeze mnie fragment wyjątkowo bliskiego mi wiersza Hofmannsthala Ballada zewnętrznego życia: I ciągle wieje wiatr, i wciąż od nowa mówimy i słyszymy wiele słów, i czujemy pragnienie i zmęczenie ciała."</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://malgosia-india.blogspot.com/search/label/wojciech%20karpi%C5%84ski" target="_blank">https://malgosia-india.blogspot.com/search/label/wojciech%20karpi%C5%84ski</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wojciech Karpiński 11.05.1943-18.08.2020</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-49609350279990389862020-05-17T16:02:00.000+02:002020-05-17T16:02:05.840+02:00Odrobinka życia<div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif;"><i>Wieczysta tajemnica ujawnia się najpełniej w małym piasku, w "odrobince życia" (...)</i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif;"><i>Piotr Paziński "Rzeczywistość poprzecierana"</i></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Prują się skrawki przerwanych nagle snów, szamoczą pragnienia w bezradności obserwując szklistą przezroczystość spływającą obcym chłodem na przygarbione plecy. Tak łatwo spłycić każde niewypowiedziane słowo wtłoczone w pośpiech codzienności wystukiwanej na klawiaturze telefonu. Rozsypać się niczym ziarenka piasku. Emotikony, bez wyrazu. Choćby najdrobniejszego. Okradać z wrażliwości. </div>
<div style="text-align: justify;">
Naciągam na siebie stary sweter. Jakkolwiek ciepły, to pełen supłów i splątań niemożliwych do rozsupłania. Wyciągnięte nitki włóczki wyglądają zza przerzedzonej warstwy oziębłości osiadającej na parapecie okna niczym poranny szron. Zdrapuję jego cienką warstwę chcąc dotrzeć do oryginalnego płótna i splotów nerwów tętniących podskórnie. Poraniona zamykam okno. Chowam dłonie w przydługich rękawach poprzecieranej rzeczywistości. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">KLISZE PAMIĘCI</div><div style="text-align: justify;">W naszym "składzie" pamięci istnieją "karteczki"</div><div style="text-align: justify;">klisz zarejestrowanych przez nasze zmysły.</div><div style="text-align: justify;">Przeważnie szczegóły z pozoru nic nieznaczące,</div><div style="text-align: justify;">biedne, odpadki, jakieś wycinki...</div><div style="text-align: justify;">NIERUCHOME!</div><div style="text-align: justify;">I co ważniejsze: PRZEŹROCZYSTE. Jak negatywy</div><div style="text-align: justify;">Aparatu fotograficznego.</div><div style="text-align: justify;">Można je nasuwać jedne na drugie.</div><div style="text-align: justify;">Dlatego nie należy się dziwić, że np.</div><div style="text-align: justify;">wypadki odległe łączą się z dzisiejszymi,</div><div style="text-align: justify;">postacie się mieszają, mamy poważne kłopoty</div><div style="text-align: justify;">z historią, moralnością i wszelkimi</div><div style="text-align: justify;">konwencjami".</div><div style="text-align: justify;"><br /></div></div><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div style="text-align: right;"><font color="#e67c73">Tadeusz Kantor, <i>Niech szczezną</i></font></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div style="text-align: right;"><font color="#e67c73">z książki Piotra Pazińskiego "Poprzecierana rzeczywistość"</font></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div><div style="text-align: right;"><font color="#e67c73">wyd. Austeria, Kraków - Budepeszt 2015</font></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaUXYBC5BM6Tb3WOY0WWnUk9nFiWOb1Jdl91Q2k0xxn0-_SZnU1XYOk4HrrcaXWFTP37yO__Y5vghgKbkCBPxuX9qyxARCnnyCKLa9h0ubmQYfU5jcW7FQXsviM9wR8Zh3nrOhUDhNPmo/" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="315" data-original-width="560" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaUXYBC5BM6Tb3WOY0WWnUk9nFiWOb1Jdl91Q2k0xxn0-_SZnU1XYOk4HrrcaXWFTP37yO__Y5vghgKbkCBPxuX9qyxARCnnyCKLa9h0ubmQYfU5jcW7FQXsviM9wR8Zh3nrOhUDhNPmo/w640-h360/BLOGSPOT_pax.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div>
</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-19398187438144446342019-10-19T00:03:00.002+02:002019-10-19T00:08:22.995+02:00Kocha się tego, któremu najbardziej chce się opowiadać<div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>"Nie da się do niczego porównać uczucia, kiedy twarz drugiego człowieka staje się prawdziwym spotkaniem. Otwiera się na drugą twarz."</i></span></div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Takim jest spotkanie z "Purezento". Ulotnym, eterycznym, zanurzonym w tokijskim deszczu, pomiędzy nitkami złota sklejającego odłamki popękanego życia. Intymnym doznaniem zapachu egzotycznych kwiatów, świeżo skoszonej trawy i gęstym wypełnieniem czasu pomiędzy życiem i śmiercią. </div>
<div style="text-align: justify;">
Oddechem niepospiesznej sztuki 'kintsugi' wymagającej otwarcia umysłu i poszukiwania drogi. Staroświecką pocztówką. Dotknięciem, odległych od siebie dłoni, tego samego kawałka papieru.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przejmującą. Nietuzinkową. Bladoherbacianą kompozycją zapachu i smaku. Pełną nieuchwytnej ale chłoniętej, każdym zmysłem, harmonii gestów i nawijania wielobarwnych nici codzienności na kłębki.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Purezento" Joanny Bator. Oczyszczające zanurzenie się w głąb samej siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>"Wzięłam prysznic i wyszorowałam się czarnym mydłem. Wymyłam włosy. A potem nalałam wody do drewnianej kadzi i zanurzyłam się w niej. Nabrałam powietrza i zwinęłam się w kłębek. Moje plecy i stopy dotykały drewna. Włosy unosiły się wokół twarzy jak wodorosty. Gdybym mogła tak pozostać. Poza ciałem, poza umysłem. Niczego nie pragnąć, niczego się nie bać. Zawieszona w krystalicznej pustce. Słyszałam tylko daleki głuchy odgłos. Może to był tajfun. Może to biło serce ziemi.".</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jasna. Piękna. Mądra książka. Zapisana jednym znakiem, oznaczającym jednocześnie serce i umysł. Po prostu "mei".</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #741b47;"><br /></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #741b47;">"PUREZENTO" JOANNA BATOR</span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #741b47;">wyd. Znak, Kraków 2017</span><br />
<span style="color: #741b47;"><br /></span></div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-41236999483863201972019-06-21T23:12:00.004+02:002019-07-10T15:53:39.066+02:00Myślę, że wiem najważniejsze<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Ten moment przebudzenia, gdy pojawiają się pierwsze myśli dnia; człowiek zadaje sobie pytanie - skąd się tam biorą, oczekując naszej świadomości. (…)</span></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiatr plącze gałęzie drzew. Strąca bezdomność nocy błądzącej bezpańsko po pustych ulicach. Odlicza po kropli potu ilość paciorków niewysłuchanych modlitw nad ranem. Uniesień niezawinionych win. Śladów pogubionych dróg. Drepcząc donikąd. Stając się nieczytaniem. Nieistnieniem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Próbuję się przebudzić z odrętwienia. Pochylam się ujmując jej wątły grzbiet. Gdyby wysypać drukarski popiół spomiędzy jej okładek, zmieściłby się w jednej dłoni wypełniając jednak szczelnie każde, najdrobniejsze zgłębienie w skórze, przenikając nitki pomarszczeń znaczących swoistego rodzaju pajęczynę połączeń. Cielesności współistnienia z jednoczesnym odchodzeniem od okaleczonego bytu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
"Wszystko, co piękne, trwa jedynie chwilę", ale dla takich chwil warto pokonywać własne słabości. Tchnąć, w karłowatość wychudły dłoni, wysiłek sięgania po skrawki myśli i słów rozciągniętych pomiędzy ścianami celi swojego niedoskonałego ciała lub w pokornym posłuszeństwie serca poddawanego codziennym wyborom. Celi wypełnionej myślami rozciągniętymi na białym płótnie obrazów przenikniętych artystyczną wizją, pragnieniami, trwogą, tęsknotą. Przyjaźnią. Tajemnicą odwiecznego poszukiwania sensu cierpienia stającego się formą komunikacji, szukaniem odpowiedzi wobec pokus interpretacji „wątpliwego piękna” jakim jest kolejne doświadczanie cierpienia. Piętnującego, stygmatyzującego ludzką kondycję i egzystencję, nad której horyzontem pochyla się Bóg, z obrazu Nikifora, „zdolny ukoić nostalgię całej mej istoty."</div>
<br />
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Dlatego też, Joseph, jestem tak poruszony, że odczułeś potrzebę ofiarowania Bogu twoich nóg w zamian za moje. Wiem, że w uczuciach nie można się powstrzymać od takiego pragnienia, ale w każdym razie nie wierzę, aby Bóg Cię wysłuchał i liczę na to. Wszyscy bowiem musimy przyjmować wypadki życia, których sensu nie rozumiemy. I nikt nie może ich znosić zamiast nas (...) Jakże nowe jest cierpienie dla każdego człowieka, skoro się pojawi; pozostaje zawsze dziewicze, choć spało ze wszystkimi. </span></i><br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
„Myślę, że wiem najważniejsze”. Czapski-Colin. Wyszperanych w antykwariacie parę, zaledwie, listów. Literacka perełka. Zapis głębokiego współodczuwania pomiędzy dwoma wyjątkowymi artystami, we wspólnocie myśli, niekiedy zerwanych bo niekompletnych, ale jakże silnie połączonych więzią wzajemnej czułości i troski. Wysiłkiem rąk. Wysiłkiem całego jestestwa w cierpliwej formie budowania wzajemnego zrozumienia i patrzenia na sztukę, nade wszystko sztukę życia i cierpienia. W osobistym jej doświadczaniu. Dotknięciu przeżywania lęku śmierci. Podaniu dłoni. Sięgnięciu rdzenia serca. Malowaniu płótna z pamięci.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Listy bez naznaczonych dat. Ponadczasowe. Aktualne w szczerości osobistych przemyśleń i prostocie najważniejszych prawd. Przepojone swoistą spoistością artystycznej przenikliwości i woli pracy nad sobą. W umiejętnym doborze kolorów i form życia obserwowanych z wierzchołków drzew. W kolekcji rysunków ołówkiem. Wizji obrazów. Obrysie relacji i poglądów uchwyconych w grymasie bólu. Bezsilnych zmaganiach z wydarzeniami historii osadzonej w granicach i poza granicami Francji. Wytrwałej ucieczce przed zobojętnieniem. Niespiesznej modlitwie w Notre Dame. Dbałości o detale uchwycone w błahostkach codzienności: „wtorek rano”. Wyzwolenie z trwogi.</div>
<div style="text-align: justify;">
I którymkolwiek by nie było wtorkowym porankiem, przebudzenie zdaje się zadawać wciąż to samo pytanie: pierwsze myśli dnia - skąd się tam biorą? </div>
<br />
<div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #c27ba0;">MYŚLĘ, ŻE WIEM NAJWAŻNIEJSZE </span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #c27ba0;">CZAPSKI-COLIN </span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #c27ba0;">Wybór listów w przekładzie Andrzeja S. Sawickiego </span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #c27ba0;">wyd. Oficyna Naukowa i Literacka T.I.C.</span><br />
<span style="color: #0b5394;"><br /></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: start;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVXH6Ntn4lj6n_rbATisIMvs4k9tzsXju58PmtZvdQsvg5i9rxDw4mSihjkipJxFoa9trfAI-YK5R5E5rbMUtU5NkAO51crISt7Jv5qELUiTZt5K9qIppVXqHWmJZ-vK7rRq5IlrB4szw/s1600/czapskicolin.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="398" data-original-width="559" height="454" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVXH6Ntn4lj6n_rbATisIMvs4k9tzsXju58PmtZvdQsvg5i9rxDw4mSihjkipJxFoa9trfAI-YK5R5E5rbMUtU5NkAO51crISt7Jv5qELUiTZt5K9qIppVXqHWmJZ-vK7rRq5IlrB4szw/s640/czapskicolin.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
</div>
</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-52795280895128376332018-12-05T13:51:00.000+01:002018-12-07T14:10:41.490+01:00Idziemy zwężającą się dróżką<div style="text-align: justify;">
Szarpiesz dni niczym prześcieradło nadwątlone wytartym czasem. Szukasz niewidzącym wzrokiem światła w ciemnościach dłużących się nocy. Ram bez obrazów. Skłębionych krzyków. Nasłuchuję. Słów cedzonych przez sitko niezgrabnych zapomnień pod palcami wyczuwając karłowatość codzienności. Sklejam ją z rozsypanych kawałków cienkimi paskami plastrów. Opadam z sił. Płowieje jutro. Wypalone dni osiadają niepostrzeżenie na skraju gubionego oddechu. Poganiam poranki nawlekając je na białe flakoniki wszystkie podobne do siebie. Notuję wartości z aptekarską dokładnością. Odmierzam. Przekrawam. Szukam prawdy o sobie na dnie twoich źrenic. Nie mogę doliczyć się własnych lat. Garbię się. Potykam. Chwytasz mnie za dłoń. Masz siły za nas dwoje. Idziemy zwężającą się dróżką. Już nie wiem. Kto kogo podtrzymuje.</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-89150034449123432018-03-26T20:59:00.003+02:002018-03-26T20:59:18.577+02:00Przy śniadaniu<div style="text-align: justify;">
Sen płowieje na poduszce. Drepczę
pustą ulicą szukając swoich śladów w odbiciu wczorajszego dnia. Pustej wystawy
oddanej do remontu, gdzie cisza zagłusza rozbudzone własnym krzykiem myśli.
Opieram palce na krawędzi kartki szukając bezpiecznego brzegu po drugiej
stronie dłoni. Milczeniem wypełniam puste kawiarniane stoliki, doniczki na
parapecie okna, filiżanki osiadłych na dnie słów.<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przekraczam granice nieznanych
miast dających poczucie anonimowości, swobodę chwytanych ukradkiem spojrzeń i możliwość
pisania siebie od nowa. Krojenia kromki chleba smakującej inaczej niż Twoja
codzienna obecność, niezmienna jak wschody i zachody słońca na krańcu wstążki granatowego
morza. Nie dosięgam. Mokrymi placami rysując płynność przemijania na zimnym
piasku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sen płowieje na poduszce. Niczym
stare zdjęcia niepamiętające ważnych zdarzeń. Nieostre kadry poruszonych
wzruszeń. Melodii rozciągniętych na pagórkach mglistych krajobrazów pachnących
pomarańczą i skórką z cytryny. Plasterki życia układam na spodeczku Twojego
uśmiechu nie pytając o nic. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><br />
<span style="mso-spacerun: yes;"><br /></span>
<span style="mso-spacerun: yes;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjafoKJxsLRN7Jzz-imtcjMZoFnaPsTbrBeEU6SuPKqu6Xi1Zut7-1Kcn3zSozLOhXpyDXbSYMI3KL3-g1mAwz6YCAglVPmY7plA3GzVyubWCafby8aMU0l0OUgDzjNo7-Mnzc26jIXyFs/s1600/malgosia-india%2521+%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="343" data-original-width="601" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjafoKJxsLRN7Jzz-imtcjMZoFnaPsTbrBeEU6SuPKqu6Xi1Zut7-1Kcn3zSozLOhXpyDXbSYMI3KL3-g1mAwz6YCAglVPmY7plA3GzVyubWCafby8aMU0l0OUgDzjNo7-Mnzc26jIXyFs/s1600/malgosia-india%2521+%25281%2529.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="mso-spacerun: yes;"><br /></span></div>
</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-68511737754665033192018-01-14T19:34:00.001+01:002018-01-14T19:56:36.478+01:00Znowu urodziła się zbyt późno<div>
<div style="text-align: right;">
<i>"Pamięć, gdziekolwiek jej nie dotykasz, boli"</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Jorgosa Seferisa</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Znowu spóźniła się na kolejny dzień. Znowu urodziła zbyt późno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz próbuje utrzymać się na powierzchni życia. Chwytać odlatujące ptasie cienie, przenikać przez fale przypływów, pozwolić odpłynąć szczęściu, kiedy przychodzi jego nagły kres. Wysuszyć łzy omdlewające na dygoczącym nerwie nocy. Nasłuchując własnych trosk, skulonych na piecu i szmeru wody w starym czajniku, rozdzielić palcami gęste warkocze siwej mgły przykrywającej nagość bezlistnych gałęzi krzewów chowających korzenie pod warstwą brunatnej ziemi. Jechała poznać swoje. Dotknąć nieznanej przeszłości i życia, którego świadomą cząstką nigdy nie była. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiozła ze sobą żadnych oczekiwań jedynie dozę niepewności podszytej szczyptą nienazwanego niepokoju spotkania z nieznanym.Wtulając pragnienia w złudność pospiesznych myśli zapisanych na szarganych emocjami kartkach. Nauczyć nowych uczuć gubiąc sens i rwące nitki wątków. Tkać nowe relacje niezgrabnymi ruchami usiłując utrzymać równowagę na grząskim gruncie nieznanego. </div>
<div style="text-align: justify;">
Z biletem tramwajowym w kieszeni i mocno bijącym sercem spieszyła na czekające ją spotkanie. Ktoś tuż przed nią kupił śliczną wiązankę. Zagubiona we własnych emocjach szukała czegoś szczególnego. Ostatecznie poddając się kupiła proste czerwone róże na gałązkach choinki i stanęła przed czarno-złotą bramą cmentarza wyglądając twarzy, którą miała zobaczyć po raz pierwszy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Szli niespeszeni swoją obecność alejkami pomiędzy ukwieconymi grobami. Szemrzącymi garstkami prochu. Zapomnianych istnień. Chłód rozpłyną się wraz z poranną mgłą a potoki słów wypełniały każdy skrawek ziemi odkrywając prawdziwość rodzących się uczuć i rodzinnych więzi. Przyglądali się sobie z zaciekawieniem szukając łączącego ich podobieństwa. Pokrewieństwa krwi. </div>
<div style="text-align: justify;">
Znowu spóźniła się na kolejny dzień. Znowu urodziła zbyt późno.</div>
</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-43692827910647125362017-10-11T21:27:00.001+02:002017-10-11T21:27:23.129+02:00Zmagania<div style="text-align: justify;">
<div>
Próbuję uporać się ze słowami w swojej przekorności tkwiące nieruchomo w grubych ścianach pobladłego świtu. Sprzedać je niedrogo na targowisku próżnych zmagań z wyrażeniem siebie. <br />
Cedzić mozolnie przez gęste sito poranka. Rozdrabniać ich znaczenie do warstwy rozwiewanego wiatrem popiołu. Pożółkłych liści w jesiennym ogrodzie. Spalonych nadziei na głębszy sens ich istnienia.<br />
Dotykam zamilknięcia świata w szepcie Twoich snów zostawionych na poszewce poduszki. Kropli deszczu zmywających resztki pośpiesznego oddechu zamykanego za chłodem mglistej bieli. Nieustannie szukam swojego miejsca w czasie. Zapomnianych przestrzeni w poranionych zmaganiach z przeszłością.<br />
Mozolnie nawlekając słowa układam bajki o więdnącej trawie.</div>
</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-27230305119513597072017-08-04T17:30:00.001+02:002017-08-04T17:30:44.953+02:00Na agrafkach<div style="text-align: justify;">
Chwilowe spowolnienie wybucha natłokiem myśli, w zabieganej codzienności gubionych na zakrętach ulic i odnajdywanych wieczorem na przydomowej wycieraczce. Wczesnym rankiem patrzysz jak słońce mocno toruje sobie drogę pomiędzy sztywnymi liśćmi ogóreczników. Kosmyki włosów rozrzucane przez wiatr dawno zatraciły swój wigor. Prostowane codziennie nie odtwarzają już naturalnej spirali okalającej niegdyś łagodne rysy twarzy. Opadają odrętwiałe na zgarbione plecy przypominając trud wspinania się na wyżyny własnej bezsilności. Czujesz się podobnie. Niepodobna do siebie.<br />
<br />
Rozpinasz agrafki spinające zbierane skrawki umykających chwil. Wypuszczasz z siebie, niczym duszne powietrze, fastrygowane fragmenty pozwalające na stwarzanie pozorów nierozerwalnej całości trwania. Na agrafkach odliczasz czas gdy ostre zakończenie krótkiego drucika wymyka się z zapięcia wbijając w opuszek palca. Krew zbyt gęsta zastyga szybko pozostając zasklepionym kodem traconej chwilami tożsamości. Czujesz się niczym poduszka do igieł. Niepodobna do siebie.<br />
<br />
Tymczasem czas się nie zatrzymuje. Nawet w chwili śmierci. Idzie dalej. Związuje skrzydła motyli. Wnika w warstwy kompostu zmieniając go w pachnącą, ciepłą ziemię. Przywracaną do życia warstwa po warstwie. Próbujesz tak samo. Odradzać się z odpadków. Zeschniętych roślin. Skoszonej trawy. Siadasz z książką w ręku sczytując cudze słowa kartka po kartce a druk liter kruszy się jak główki zapałek, pocierane o wąski pasek draski, niezdolne rozniecić wewnętrznego żaru. Czujesz się podobnie. Wypalona. Niepodobna do siebie.</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-5145469664550529012017-07-11T10:30:00.006+02:002017-07-11T20:22:03.100+02:00Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii.<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: georgia, "times new roman", serif;">"Bo podobno na Islandii łatwo odnaleźć siebie, oderwać czas przeszły i przyszły."</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zjednoczyć się ze łzami wodospadu. Spadając w dół chłonąć, każdą cząstką siebie, nieujarzmione poczucie wolności. Wykrzyczeć słowa chowane w szepcie kamieni rozrzuconych na progach opustoszałych domostw skulonych w warstwie gęstej mgły. Szukać śladów wygasłego życia w przenikliwej grozie śpiewanej dzieciom kołysanki. W rzeczach nienazwanych, mieszkających w zagłębieniach mrocznych dolin, odnajdywać wschody słońca jesienią. </div>
<div style="text-align: justify;">
Islandia. Magiczna kraina ciszy o surowych rysach, nieugiętym charakterze i poetyckiej wrażliwości, gdzie natura karmi się osamotnieniem. Wilgocią wypełniającą wąskie szczeliny światła we wrakach porzuconych statków, pośród pustki zamieszkującej pomosty, kołyszące się na brzegu łodzie, skalne półki i ściany otchłani zanurzonej w błękicie oceanu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Tutejsi ludzi byli zrobieni ze skał i lodu. To jedyne wytłumaczenie. Islandzkie poczucie wolności jest czymś, co bardzo łatwo uwodzi, podkręca wyobraźnię, jeszcze szybciej rozbija się o brzeg, gdy w trakcie sztormu człowiek ma wrażenie, że już nigdzie stąd nie wyjedzie. Natura nie jest łaskawa. Kiedy głowa nie daje wyboru i dociera się do opustoszałych miejsc, przyroda uderza z całą siłą i weryfikuje wyobrażenia, zachwyt, poczucie stabilnego gruntu pod nogami. Iluzja się kończy.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Palcami rozdzielam stalowe chmury zawieszone ponad kolorowymi pudełkami domków, samochodami z porysowaną karoserią, szkieletami starych zbiorników i wyblakłymi fotografiami wiszącymi milcząco na ścianie nieczynnej przetwórni. Każdy skrawek tej ziemi snuje własną historię naznaczoną walką z żywiołem zmiennej aury, dorobkiem popełnianych błędów, chwilowych złudzeń i ścieżek wydeptywanych małymi stópkami niewidzialnych ludzi: elfów, trolli i krasnali.<br />
Ziemi niczyjej i w każdej grudce przynależącej do jej mieszkańców. Wabiącej turystów i przyjezdnych, którym na moment zdawać się może, że czubkami palców dotknęli nieba, początku i końca świata. </div>
<div style="text-align: justify;">
Przekładane kartki książki strzepują warstwy ciężkiego śniegu, wyobrażeń o wodnych potworach, wieczornych duchach, torfowych domach, zapachu ryb i smaku chleba z masłem. Między linijkami czarnego tuszu wiją się ślady skuterów śnieżnych, piętrzą szkielety metrowych sopli lodu kształtowanych odmiennymi kierunkami wiatru. Gromadzone poczucie samotności szczelnie wypełnia tarcze zegarków, kamienne zbocza, małe sklepiki i dystrybutory benzyny zamieszkujące regiony żyjące w cieniu tętniącego życiem Reykjaviku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Usiedliśmy na piętrze. Po lewej drzwi do pokoi, po prawej okno i spływające po nim strugi deszczu. (...) Mamy niewiele czasu i perspektywę niespiesznego odklejania warstw czyjegoś życia. Gdy już opadł kurz rysujący promienie z lampy na korytarzu i wszyscy ostatecznie pożegnaliśmy się z początkową niezręcznością, dotarło do nas, że to nie będzie jedna z krzepiących romantycznych opowieści. To historia przetrwania. Jesteśmy na Islandii.</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Historie z opuszczonej Islandii rozbrzmiewają cichą melodią tęsknoty miejsc porzuconych, których los opowiadają Berenika Lenard & Piotr Mikołajczak w nostalgicznej podróży po Islandii i spotkaniach z ludźmi ukształtowanymi przez surowość pulsującej humorami wyspy. Żyjącymi w szacunku do piękna i grozy otaczającej ich natury, fascynującej i budzącej respekt, gdzieś na skraju turystycznych szlaków obleganych przez coraz liczniejszych przyjezdnych pragnących uciec od cywilizacji lub artystów wykorzystujących poindustrialne budynki na swoje pracownie. Ludzi szukających odosobnienia, ale jednocześnie skazanych na drugiego człowieka, by móc przetrwać. Wsłuchać w "Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii" przejmująco snute w ciemności. Prawdziwe i blisko ziemi uwypuklającej niepokojące piękno wyspy, rzucającej wyzwania jej mieszkańcom i tym, którzy uwiedzeni mglistą istotą tego miejsca odważyli się w niej zanurzyć na dłużej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: medium;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Islandia zweryfikuje wszystko, co ze sobą przywiozłeś: nadzieje, obawy, zapas gotówki, nawet miłość. Jeśli będziesz się wahać, ten kraj nie da ci szans. (...) </i></span><i style="font-family: georgia, "times new roman", serif;">Sprawdziła się tu prosta prawda, że nieważne, dokąd jedziesz, co znika za tobą, jakie są powody twojej wędrówki, co masz przed oczami. Trzeba pamiętać, że zawsze i we wszystkim najważniejsi są ludzie.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: georgia, "times new roman", serif;"><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: georgia, "times new roman", serif;"><span style="color: #073763;"><br /></span></i></div>
<div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: #073763;"> </span><span style="color: #0b5394;"> </span></span></i><span style="color: #0b5394; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>"Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii Berenika Lenard & Piotr Mikołajczak</i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #0b5394; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>autorzy książki i bloga: Icestory.pl</i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #0b5394; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>wyd. Otwarte, Kraków 2017</i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #134f5c;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMlA2_J4qVqOiaLH0wiVy1rg2VO3KrR2-kmu6-lnYDpCZBiPVZ9tYMADzL899jMVNacLJ_ig7IRE9CF_XntIJXS6cH6ZwGJJj8M9qucQ2Pb5DOX_OeGNQbjSIQTepxBXzxJoiyFjg6jCw/s1600/SZEPTY+KAMIENI.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Historie o opuszczonej Islandii" border="0" data-original-height="450" data-original-width="810" height="355" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMlA2_J4qVqOiaLH0wiVy1rg2VO3KrR2-kmu6-lnYDpCZBiPVZ9tYMADzL899jMVNacLJ_ig7IRE9CF_XntIJXS6cH6ZwGJJj8M9qucQ2Pb5DOX_OeGNQbjSIQTepxBXzxJoiyFjg6jCw/s640/SZEPTY+KAMIENI.jpg" title="Szepty kamieni" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
tekst ukazał się w czerwcowym numerze "sZAFy", w którym miałam ogromną przyjemność gościć</div>
<div style="text-align: center;">
gorąco zapraszam do jej lektury</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_W6YbZbJgnWkcntASGbPWRqdjNEYSgNinEbL8EqRBr6P5EEypFw7QXtjucroC2royHyLmRIEXW3A2CFBo-ar1aAIoDaB-NOEx5B3jRydHpIca7rf0J4nDkcCdPewmxBEb_-TzOBZYSgs/s1600/pascal_okladka3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="836" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_W6YbZbJgnWkcntASGbPWRqdjNEYSgNinEbL8EqRBr6P5EEypFw7QXtjucroC2royHyLmRIEXW3A2CFBo-ar1aAIoDaB-NOEx5B3jRydHpIca7rf0J4nDkcCdPewmxBEb_-TzOBZYSgs/s400/pascal_okladka3.jpg" width="277" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://szafa.kwartalnik.eu/62/spis.html" target="_blank">http://szafa.kwartalnik.eu/62/spis.html</a></div>
<div style="text-align: center;">
sZAFa" kwartalnik literacko-artystyczny</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
#62 czerwiec 2017</div>
<div style="text-align: center;">
Zdjęcie na okładce autorstwa René Pascala</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
POEZJA</div>
<div style="text-align: left;">
Ewa Brzoza-Birk, Roman Bromboszcz, Błażej Jacek Klajza, Karol Maliszewski, Anna Musiał, Katarzyna Ślączka, Mirka Szychowiak, Aleksander Wierny</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
PROZA</div>
<div style="text-align: left;">
Wioletta Leśków-Cyrulik, Karol Maliszewski, Mirka Szychowiak, Sabina Waszut</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
FOTOGRAFIA-GRAFIKA-MALARSTWO</div>
<div style="text-align: left;">
Ula Dzwonik, Kurt Eichhorn, Alexander Ermolaev, Fotini Hamidieli, Nikolaus Hirschmann, Ewa Kantorczyk, Krzysztof Ogonowski</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
sZAFa Presents</div>
<div style="text-align: left;">
Izabela Drzewiecka-Antolak - Wiersze</div>
<div style="text-align: left;">
René Pascal - Biel w Mediolanie</div>
<div style="text-align: left;">
Tadeusz Wroński - Wspomina Maria Dziedziniewicz z Galerii M we Wrocławiu</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
ESEJE-FELIETONY-RELACJE</div>
<div style="text-align: left;">
Mirek Antoniewicz - Pakal Wielki w Galerii Sztuki Brzeskiego Centrum Kultury Andrzej Walkusz „Kolor w grafice”</div>
<div style="text-align: left;">
Paweł Dąbrowski - Zapiski Portowe (XV Port Poetycki w Chorzowie)</div>
<div style="text-align: left;">
Ewa Frączek - Zdrowie psychiczne jako dramat racjonalisty, czyli między doktorem Freudem a doktorem Franklem różnicy brak</div>
<div style="text-align: left;">
Magda Harmon - Prawa Półkula</div>
<div style="text-align: left;">
Leszek Jodliński - Białe żagle nad Tel Awiwem * (No) Better Place</div>
<div style="text-align: left;">
Wioletta Leśków-Cyrulik - Nieistnienie</div>
<div style="text-align: left;">
Błażej Szymankiewicz - Unieśmiertelniona. Esej o pewnej fotografii</div>
<div style="text-align: left;">
z czasów hiszpańskiej wojny domowej</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
TEATR-FILM</div>
<div style="text-align: left;">
Agata Jabłonowska-Turkiewicz - Urodziny. Kameralna sztuka w trzech aktach</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
RECENZJE</div>
<div style="text-align: left;">
Paweł Dąbrowski - Węzły znaczeń. Szymon Słomczyński „Latakia” * Po starym świecie. Andrzej Sosnowski „Trawers” </div>
<div style="text-align: left;">
* Noc i sen. Marta Zelwan „Graffiti” * Nie/urok małego miasteczka. Zbigniew Wojciechowicz „Dulszczynea” </div>
<div style="text-align: left;">
* Wiersze z Krakowa. Ewa Sonnenberg „Wiersze dla jednego człowieka” * Zabawy słowne długopisem. Miłosz Waligórski „Długopis”</div>
<div style="text-align: left;">
Ewa Frączek - Remigiusza Mroza wykładania o tym, że w `39 Niemcy napadli na Polskę, czyli raz na kilka lat człowiek może być złośliwy</div>
<div style="text-align: left;">
Magda Gałkowska - Kara za jątrzącą się pierdołowatość. Paulina Korzeniewska „Pogodna biel dobrego samopoczucia”</div>
<div style="text-align: left;">
Alicja Łukasik - Marcin Orliński „Środki doraźne” * Paweł Nowakowski „Między innymi” * Natasza Goerke „Tam”</div>
<div style="text-align: left;">
Paulina Mikołajczyk - Dorota Masłowska „Jak przejąć kontrolę nad światem”</div>
<div style="text-align: left;">
Jakub Sajkowski - Zasnąć i obudzić się to też podróż w czasie. Daniel Madej „Mała Epoka”</div>
<div style="text-align: left;">
Mirosława Szott - Soczewka skupiająca światło. Justyna Koronkiewicz „Szamanka”</div>
<div style="text-align: left;">
Aleksandra Urbańczyk - NA FALACH MYŚLI, WŚRÓD MORSKICH FAL, </div>
<div style="text-align: left;">
„Księga Morza, czyli jak złowić rekina giganta z małego pontonu na wielkim oceanie o każdej porze roku”, Morten A. Strøksnes </div>
<div style="text-align: left;">
* W duchu Czechowa – nowy zbiór opowiadań Elżbiety Isakiewicz „Niewyśnione historie” </div>
<div style="text-align: left;">
* „Wakacje nad Adriatykiem” Zofii Posmysz, ponownie dostrzeżone arcydzieło literatury polskiej</div>
<div style="text-align: left;">
Małgorzta Zakrzewska - Szepty kamieni. Berenika Lenard & Piotr Mikołajczak, „Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii”</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
ROZMOWY W sZAFie</div>
<div style="text-align: left;">
Małgorzata Południak rozmawia z Tadeuszem Baranowskim (III)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
WYWIAD</div>
<div style="text-align: left;">
Małgorzata Południak rozmawia z Mirkiem Antoniewiczem</div>
<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-70642250007279057082017-07-05T18:12:00.002+02:002017-07-06T13:18:17.913+02:00Łyk modlitwy na dobranoc<div style="text-align: justify;">
Zaciągam grubą zasłonę niczym warstwę skóry na wciąż żywą tkankę zachodzącego słońca. We fragmentaryczności świata, zamkniętego w oprawkach twoich okularów, doszukuję się cykliczności niespokojnych oddechów. Pejzażu zmęczonego ciała w zagnieceniach wypłowiałej pościeli. </div>
<div style="text-align: justify;">
Patrzę jak zaciskasz palce na koniuszkach dnia przytrzymując na dłużej zmienność rytmu życia. Słucham jak chodzisz po powierzchni kruszącego się wiersza. Zbieram okruszki próbując wygładzić powierzchnię pod twoimi stopami. Podając łyk modlitwy na dobranoc.</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-85308861231987078892017-06-27T18:25:00.003+02:002017-07-06T13:18:03.904+02:00Krople porannej rosy<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Krople porannej rosy nawlekasz na posiwiałe włosy matki. Wypełnione po brzegi powieki, paciorkami jednego różańca, zamykasz w rytmie niewysłuchanej modlitwy. W powietrzu kreślisz znak zapytania. Bez odpowiedzi.<br />
Patrząc w niebo milczące ponad ciemnymi płytami chodników zdrapujesz resztki wspomnień z podeszwy pogubionych kroków. Sznurowadłami związując kawałki zatraconych istnień. Koniec z końcem. Stoisz na wycieraczce wczorajszego dnia zmierzając donikąd.</div>
</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-40170666640013902542017-06-17T19:37:00.003+02:002017-06-17T19:44:39.587+02:00Tomiki wierszy zakwitają na parapecie<div style="text-align: justify;">
Wczorajsze nagłówki gazet wyblakły w dzisiejszym świetle poranka. Zamilkły zagłuszone nowościami zbudzonego dnia. Nawet kawa smakuje rano inaczej. Łyżka miodu. Pocałunek. Spodnia strona życia czeka na dłoni jak kromka ciemnego chleba. W paryskim szyku Ci nie do twarzy. Przytulam się do rześkiego powietrza pachnącego miętą. Ostrym źdźbłem trawy wycinając długie korytarze milczenia wśród rozespanych ziół, by stopy poczuły wilgoć deszczu wsiąkającego w warstwę zgrubiałej skóry. Na dnie doniczki dopala się papieros. Twój oddech westchnienia nad cząstka świata obumierającego wraz z więdnącym kwiatem piwonii. Tracimy na ważności wobec otaczających nas zdarzeń. Patrzysz milcząco zza okularów. Na deszcz przenikający fakturę firanki w otwartym oknie. Jak tomiki wierszy zakwitają na parapecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Zapewne ktoś jednak rozmyśla o tym, czym jest dobro,</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Nawet wtedy gdy jest za późno, żeby się pomylić -</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Czy to wszystko było możliwe, nawet miłość, nawet</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Całkowita samotność, ale dla kogoś innego, w innym życiu,</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Nie tu, w tym małym mieszkaniu na osi przeciągu.</i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #741b47; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>fragment wiersza Macieja Niemca </i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #741b47; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>z tomiku "Stan nasycenia"</i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-67085110096691108012017-06-07T23:32:00.001+02:002021-02-09T19:59:18.563+01:00Natasza Goerke. Tam.<div style="text-align: justify;">
Wije się wstążką na skraju granicy z Indiami, śpi pod śnieżną pierzyną u podnóża Chin, wyznaczając niewielką szerokością skrawek własnej ziemi. Odrębnej. Zmagającej się z napływem cywilizacji wobec wciąż zadomowionej, niepospiesznej tradycji odbudowującej się z ruin nawet po trzęsieniu ziemi. Snuje własną historię między murami buddyjskich klasztorów, w spokojnych modlitwach mnichów, na wydeptanych turystycznych szlakach i w pięknie górskich szczytów. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nepal. Zaczyna się od trzęsienia ziemi. Skupiony w przenikliwym spojrzeniu źrenicy oka. W pozbieranych kadrach reportażowych pocztówek ocalałych z nawałnic groźnych żywiołów, ziemi leżącej na styku płyt tektonicznych przed którą nie można uciec, gdy postanawia ukazać swoją siłę i otchłań ciemności rozcinanej krzykiem przerażenia i ciszy przyczajonej obawy przed drżenia pod stopami. Powrotem strachu opadającego wraz z nocnym deszczem w świetle latarek i brzęczeniu metalowych dzbanków z herbatą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Nepalskie poranki pachną kardamonem i jałowcem, strużki dymu snują się nad dachami jak duchy, psy ujadają ja zwykle. (...) Wschodzi różowe słońce, Katmandu wyłania się z szarości, jakby szarość była pianą, a Katmandu Afrodytą. Pieje kogu</i></span>t.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejne dni budzą się do życia w stertach gruzu, jak wydobywane z przepastnych zgliszczy wspomnienia Nataszy Goerke. Poetyckie i pełne nostalgii. Zmysłowe i przejmująco osobiste, wychodzące poza tradycyjnie zapiski z podróży, bo obdarzone uczuciem do kraju i jego mieszkańców. Gdzie zapachy i smaki łączą się ze sobą w swoistym pożywieniu dla duszy, dla zmysłów znajdujących ukojenie w smukłych pagodach. Umiejętności patrzenia oczami Nepalczyków, pogodnych mimo rozczarowania nieistnieniem bezchmurnego nieba, wyczarowujących w nadmiarze kamienne płaskorzeźby, rzeźbione meble czy odlewane w brązie posągi, misy i statuetki wystawiane ku pokusie, nie zawsze chętnych do zakupów, turystów przechodzących obojętnie, jakby chodzili między regałami w supermarketach, wobec losu sprzedawców pogodzonych ze swoją niełatwą sytuacją. Wracających do lepianek na nepalskiej prowincji lub miejskich bloków, do przyswojonej biedy, która także potrafi być wieloraka i zróżnicowana, oblepiona kiczowatym przepychem, ale i swoistym pięknem w szlachetnym kolorze sepi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nepal Nataszy Goerke. Zaciszny i kameralny. Wymagający jak każda miłość. Powracający do życia. Malowniczy i wypełniony setkami dźwięków. W cieniu potężnych sąsiadów i niewidocznego na mapie Tybetu wydaje się zjawiskowym, u podnóża świętych gór, na barkach dźwigający dach świata, przyciągający śmiałków gotowych wspinać się na granicy życia i śmierci drepczącej po piętach licznym himalaistom szukającym na szczytach gór piękna, najgłębszego przeżycia i <i>ekstremalnej duchowości. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Słońce w Himalajach zachodzi szybciej, niż rozgrzewa się energooszczędna żarówka - kontury tracą nagle ostrość, barwy stapiają się z szarością i rzeczywistość, wchłaniana łakomie przez mrok, przestaje w jednej chwili istnieć. Przy pogodnej nocy nocy na niebie zapalają się gwiazdy, które migoczą milionem tajemnic, a ich magiczne światło zwodzi nieśmiertelnością. Jeśli gwiazd nie widać, zapanowuje gęsta, przecinana tańcem świetlików ciemność. (...) Himalaje dla jednych są domem, dla innych hotelem.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Natasza Goerke. Tam. Znalazła swój dom.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Natasza Goerke "Tam"</i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>wyd. Czarne, Wołowiec 2017</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9v4Vz4x2avkN_KDPJOljiFfn5ze2_NEgKckpqKgEEX59F6l9LfOvluihYysazGbvfWQTZptJ4W9FmkL0JICfooLHc1Lskva3Zfe0Tx_FyhSmgPaCjQDyLxx28m4EZF9pBiciGu3goI6Y/s1600/tam.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="wyd. Czarne" border="0" data-original-height="450" data-original-width="810" height="353" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9v4Vz4x2avkN_KDPJOljiFfn5ze2_NEgKckpqKgEEX59F6l9LfOvluihYysazGbvfWQTZptJ4W9FmkL0JICfooLHc1Lskva3Zfe0Tx_FyhSmgPaCjQDyLxx28m4EZF9pBiciGu3goI6Y/s640/tam.jpg" title="Tam. Natasza Goerke" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-78016482981191573282017-05-09T21:42:00.000+02:002017-05-29T19:33:09.175+02:00Miasteczko w Islandii<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>... naginał słowa tak, iż błyszcząc tańczyły, w jaką tylko stronę zechciał; słowa przychodziły na jego zawołanie i posłusznie i uniżenie wypełniały narzucone przez niego zdania.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Można się nimi delektować jak łykiem porannej kawy z ciepłym mlekiem, kiedy opadająca za oknem mgła ścieli się tkaniną tajemniczego westchnienia wyniesionego z zakamarków porzuconego niedawno snu. Obserwując bezradność gestów. Uporczywego patrzenia w głąb siebie na dnie nocy. Smakując białe wino i dorsza z czosnkiem. W otulinie morskiej bryzy rozcinającej warstwy ciszy, jak gitarowa solówka, w niekończącej się wieczności codziennych rytuałów powracających niczym popielata rybitwa nad islandzkie miasteczko i jej mieszkańców, w których mieszka tyle samo upadków, co i wzlotów. Sycąc się przemijalnością chwili wtulonej w każdy skrawek istnienia, gdzie wędkarskie haczyki zaczepione w wodach przeszłości utrudniają przybicie do brzegu, na którym ktoś kreśli dziesięć rzeczy dla których warto żyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Łódka sunie powoli, spokojnie i pewnie rozbija fale, a w ślad za nim leci fulmar, zadowolony, syty, samotny. On też jest sam. Kiedy człowiek jest taki samotny - myśli sobie - to właśnie wtedy nie jest. Bo jest częścią czegoś większego. Jest sam z niebie i oceanem, swoim połowem, melodią, ptakiem i celem. I wtedy ogarnia go jakiś spokój. Światem rządzą prawa, wcale nie tajemnicze czy mroczne, kiedy patrzy się tak z zewnątrz, wszystko w życiu staje się proste i zrozumiałe.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
Prostota. Harmonia życia w małej społeczności i codzienność podszyta tajemnicami w poetyckiej otulinie bezbarwnego tiulu przychodzi znad morza rysując portret miasteczka żyjącego w rowerowym pędzie mknącego uliczkami, wybrzmiewającej chóralnym tonem wielości dźwięków. W płaczu i radości. W zwyczajnych powinnościach skrywających myśli o sobie w świecie, więzów społeczności zgromadzonej w małomiasteczkowej aurze i jednostek naznaczonych własnym losem, każdej z nich z osobna wędrującej ścieżkami przeplatającymi się pod jednym kawałkiem islandzkiego nieba. Miasteczka widzącego swoich mieszkańców kompletnymi, z noszonymi na sobie warstwami minionego czasu, które wyróżniają znajome sylwetki. Pamiętającego o przeszłości i widzącego ludzi umiejscowionych w ich małych teraźniejszościach, z cieniem bagażu poprzednich pokoleń i własnych doświadczeń powracających niczym morskie fale uderzające o strome brzegi fiordów rozbijając na drobnostki echa niewypowiadanych wspomnień smakujących owsianką i krewetkami. Mglistych, słonecznych i pachnących. Miękkich niczym świeżo zwiezione siano i surowych niczym uderzenie wiatru znad morza. </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Życie jest na zewnątrz. Czasami jej się zdaje, że je słyszy, kiedy przechodzi obok. Pojawia się jakiś dźwięk, jakieś zassanie ledwo słyszalne i wtedy wie, to mija ją życie. (...)</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Życie jest na zewnątrz. Czasami je słyszy, kiedy nastawi uszu, ale robi to coraz rzadziej.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Życie. Wiedzione w zgodzie z oddechem, własną duszą. Jasnym umysłem. Współistniejąc z przyrodą. Zapełnione starymi przedmiotami wyrwanymi z kontekstu i osadzonymi w nowej rzeczywistości nadającej im nowego znaczenia, nowego miejsca. Przywracając im poczucie użyteczności i blasku popołudniowego słońca. Świadomości czasu, wydarzeń i bliskich sobie ludzi, których codzienność wytyczają syreny statków, zbierane skrupulatnie nawyki, roztargnienia mieszkające w podszewce niepamięci, obrazy zatrzymywane w framugach okien, znajome twarze w rogowych okularach, o wąskich ustach czy tych utkanych wokół siwych włosów. Ciągłe powroty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Byłem tylko świadomością. Katrin straciłem na zawsze - ale kto by tam chciał towarzyszyć im na trudnej ścieżce wiodącej mnie przez skaliste nieużytki, głazy, kamieniste doliny, żleby i piargi wycie wichrów, przez bramę mroku? To mgła. Przychodzi znad morza i sunie wzdłuż rewy.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Człowiek idzie przez osadę, ale celem jest dom.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div>
<br /></div>
<div>
"Miasteczko w Islandii" Guðmundur Andri Thorssona. Uwodzi niczym "Podkrzywdzie" Andrzeja Muszyńskiego. Kameralne, tajemnicze i zanurzone w poetyckości mglistych niedopowiedzeń, miejscowych obrządków, codziennych ceremoniałów i wspomnień otulonych ciepłym kocem i smakiem wina z mniszka. Smakowitość po islandzku.</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #b45f06; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i style="font-family: georgia, "times new roman", serif;">"Miasteczko w Islandii" </i><span style="background-color: white; text-align: left;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Guðmundur</i></span></span><i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Andi Thorsson</span></i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="color: #b45f06; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>wyd. Wielka Litera, 2016</i></span><br />
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i><br /></i></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQosLhDd0wndt6hUS6Wz236n_TadqIkNl_a-Gm308yQ0iGFdTqrB7mnRpVKqPkH1_6_mil6mz84bEj4ViD_5ROec5JDE3CsFiH-Ksc8iOWzCezQGjlIUxhpJPRN3syAp1_2xUSPru2S4Q/s1600/MIASTECZKO2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="wydawnictwo Duża Litera" border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQosLhDd0wndt6hUS6Wz236n_TadqIkNl_a-Gm308yQ0iGFdTqrB7mnRpVKqPkH1_6_mil6mz84bEj4ViD_5ROec5JDE3CsFiH-Ksc8iOWzCezQGjlIUxhpJPRN3syAp1_2xUSPru2S4Q/s640/MIASTECZKO2.jpg" title="Miasteczko w Islandii" width="640" /></a></div>
<span style="color: #990000; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i><br /></i></span></div>
</div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-31889810592097253232017-05-04T22:10:00.007+02:002017-05-04T22:11:58.487+02:00Mechanizm wskrzeszania <div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>"S z t u k a m a j ą c a z w i ą z e k z „P i ę k n e m” - to ta jedynie, która utrwalając zachwyt artysty, pozwala odbiorcy (czytelnikowi, widzowi, słuchaczowi) uruchomić podobny mechanizm w s k r z e s z a n i a w ł a s n y c h z a c h w y t ó w. "</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Konstanty Aleksander Jeleński </div>
<div style="text-align: justify;">
(2 stycznia 1922 - 4 maja 1987)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: right;">fragment z listu do Czesława Miłosza</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: right;">Czesław Miłosz / Konstanty Jeleński. Korespondencja,</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: right;">wyd. Zeszyty Literackie, 2011</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Alfabet rozsypał się niczym klocki domina. Próbuję pozbierać kawałki słów przełykając litery podciętych skrzydeł utkwione w krtani. W pustej przestrzeni między palcami. W opuchniętych powiekach oczu niedowidzących czarnych grudek ziemi pod paznokciami zdrapujących grubą skórę znieczulenia. Wyłaniam się powoli zachłannie chwytając oddech wiosny w małej przestrzeni ogrodu. Ciasno od nadmiaru deszczu. Witam się bezgłośnie gestem dłoni zawieszonej, niczym bezwolna marionetka, pod warstwa ciemnego sklepienia nieprzychylnego nieba. Nawlekam długie nitki siwych włosów na stare szpulki czekając na rozbudzenie pozatekstowej sfery niewysłowionego zachwytu dla najdrobniejszego, choćby, niczego ważnego. Książek odwróconych ode mnie grzbietami. Milczących w szeregu niewypowiedzenia. Odliczam monotonnie mantry na paciorkach drewnianej mali. Zapalam świeczki na chudych ramionach menory. Czekam wysłuchania pogańskiej modlitwy. Dźwięków dudniących na parapetach okien. Nasłuchuję. Wskrzeszenia własnych zachwytów. Zagłuszenia ciszy ściśle wypełniającej linijki białej kartki. Stukotu spadającej szpulki rozwijającej kolejne warstwy straconego czasu. Uczę się składać litery od nowa. Nawijać na drewniane szpulki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtKOPVNnAi7qamD9scpYIhNR5MYs23qZVs_at4mBAXvZr7M63v8Nn9u2b9NydbssAcAWUAvmN30NGa2gWMvUNt_r8rTAttWMpOCWhq5YcpwjGO4UlJ8mJpOpY8PU1xWlNKTGeOvCx6h7A/s1600/konstanty.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="355" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtKOPVNnAi7qamD9scpYIhNR5MYs23qZVs_at4mBAXvZr7M63v8Nn9u2b9NydbssAcAWUAvmN30NGa2gWMvUNt_r8rTAttWMpOCWhq5YcpwjGO4UlJ8mJpOpY8PU1xWlNKTGeOvCx6h7A/s640/konstanty.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="right" style="line-height: 24px; margin-bottom: 0cm;">
<div>
<span style="color: #a00036;"><br /></span></div>
</div>
</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-54930429406790895482017-03-19T19:12:00.001+01:002018-01-18T15:38:55.793+01:00Drugie spotkanie Macieja Miłkowskiego<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: right;">
<i>Ale kiedy, po śmierci osób, po zniszczeniu rzeczy, z dawnej przeszłości nic nie istnieje, wówczas jedynie zapach i smak, wątlejsze, ale żywsze, bardziej niematerialne, trwalsze, wierniejsze, długo jeszcze, jak dusze, przypominają sobie, czekają, spodziewają się – na ruinie wszystkiego – i dźwigają niestrudzenie na swojej znikomej kropelce olbrzymią budowlę wspomnienia.</i></div>
<div style="text-align: right;">
Marcel Proust "W poszukiwaniu straconego czasu. W stronę Swanna"</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Smuga światła przeciska się przez szczeliny między zasłonami. Rzuca cień i rozjaśnia ciemne załamania na krawędzi słów. Strzepuję resztki spojrzeń z kartek. Grudki tuszu do rzęs które zmieniły akcenty i moc wyrazu wyrywkowo zatrzymanych zdań, jakby w półdźwięku ich wybrzmienia. Ścieram przypadkowość ich śladów. Ironicznie rysujących codzienność głęboko osadzoną w przeszłości, wydreptującej ścieżki pomiędzy opuszczonymi kamienicami, wyglądając pustymi oknami dawnych właścicieli. Mieszkaniami zamieszkanymi zbyt pospiesznie w szarówce powojennej rzeczywistości. Zmywając warstwy umownych zapisów i koniecznego do podpisania ubezpieczenia własnego sumienia. Czy można ubezpieczyć się od przeszłości przeistoczonej w popiół?</div>
<div style="text-align: justify;">
Można przecież przywłaszczać sobie cudze buty, byle nigdy w nie nie wchodząc. Wynosić szafy jeszcze pachnące czyjąś obecnością, nieprzeczytane wciąż książki, odkręcać od ścian wyschnięte zlewy. Pustynie nieobecności. W końcu przecież można przenosić i ludzi. Wyprowadzić. Wygnać. Póki żyją wyjdą nawet sami. W trumnie trzeba będzie ich przecież wynieść. Jak zatrzaśniętą walizkę. Zasuniętą niewzruszeniem koniecznego rozstania. Zamykając w niej wspomnienie pierwszego spotkania. Smaku znienawidzonych gofrów. Dotykając ostateczności.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Dotknąć kogoś, w ten czy inny sposób, to przełamać pewną barierę, to na zawsze wkroczyć w czyjś świat. To jak nacisnąć przycisk "reset", to jak przekręcić kalejdoskop, pozwalając, by wszystkie elementy ułożyły się na nowo - tak czy owak, inaczej niż poprzednio. Dotyk jest zawsze szczery. Można mówić nieszczerze, lecz trudno kogoś nieszczerze przytulić, pogłaskać czy uderzyć. Dotknąć kogoś - miłośnie czy agresywnie - to jak powiedzieć "sprawdzam" w pokerze. Coś się musi okazać. Coś się musi skończyć, coś się musi zacząć.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nowa książka. Nowe opowiadania. Rozdziały. Wykopaliska pełne zagubionych kolorów, rozmytych w czarno-białych kadrach. Przysłonach własnej pamięci, chwytanych kojarzeń, domysłów nie zawsze prawdziwych. Krótkich przypływów wspomnień wywołanych powtarzalnością odwiedzanych miejsc, "dekoracji", słyszanych odgłosów, powracających smaków. Szukać w pamięci. Przywoływać fragmentaryczność zdarzeń dawno zapomnianych. Odkopywanych niczym plastikowe zdobycze w małych piaskownicach pozostawionych kiedyś łopatek, wiaderek. Cieni huśtawek. Cienia matki. Wydobywając wykopaliska ze zgliszczy własnej pamięci. Roztargnionych myśli chwytanych mocno niczym rączkę dziecka w drodze na wspólny spacer. Ono też kiedyś wróci do tych wyblakłych kadrów niczym do wymarłych dinozaurów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Dinozaury wyginęły. W ten sposób przerabia się śmierć (bo poza tym śmierci nigdzie nie widać; śmierć sama jest wymarłym dinozaurem). Miłość na pszczółkach, śmierć na dinozaurach. Dziadek zmarł - jak dinozaury - może trafił go meteoryt, a może nadeszła dla niego epoka zlodowaceń. Nie wiadomo: i to jest najlepsze. W sprawie śmierci nie ma wiedzy, muszą wystarczyć hipotezy.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Za moich czasów nie było dinozaurów. Ciekawe, jak się z dziećmi przerabiało śmierć. Pewnie jednak na piecach.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czasami na dniach tygodnia, które mogą zakończyć tydzień już w czwartek. Niecały tydzień, z perspektywy czasu mogący wydawać się pozostającym wciąż w kalendarzu czasem nadziei na nadejście piątku, kolejnej wiosny. Płonnej. Nieziszczalnej w swoim przeznaczeniu. Nieodwracalnej. Kiedy uświadamiamy sobie, że ważnym jest każdy dzień. Liczony pojedynczo. Kiedy jest jeszcze przecinkiem, średnikiem, wielokropkiem... póki w swojej zwięzłości trwania nie stanie się kropką. Niedzielą w środku tygodnia. Dla jedynych będących początkiem. Dla innych ostatecznym zakończeniem wędrówki. Piecem. Garstką popiołu. Pożegnaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szansą dla pozostających. Do przeżywania. Podejmowania kolejnej przeprowadzki. Posiadania wszystkiego lub całkiem niczego. Przeczytania Prousta. Dokonywania wyborów lub szamotania się w jej nieumiejętności, ciągnąc za sobą dziedziczne obciążenia, fatalne związki, niechcianą pamięć. Konieczność napisania kolejnej książki. Kłębek poszarpanej włóczki supełkami zaczepionych o naszą teraźniejszość, zbliżając dystans między autorem i czytelnikiem, plącząc ścieżki prawdy i literackiej fikcji wpisywanej w ustalony schemat świata, przyswajając widziane rzeczy, jakby zawsze były cząstką dawnych wydarzeń, zniekształcając wspomnienia, domalowując wyblakłą coraz bardziej pamięć. Wypełniając jej luki nowymi obrazami pełnymi nieodpowiedzianych pytań, a może tylko źle zadanych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Trzeba się pogodzić z tym, że nic się już więcej nie odkryje (i tak wspiąłem się na wyżyny detektywistyczne, ja, twórca efemeryczny, chimeryczny, biblioteczny i teoretyczny - ja, borgesista i nabokowista). Pozostają dziesiątki pytań, a każde zasługuje na osobny podrozdział czy chociaż akapit. Tyle tylko, że ja nie zamierzam reszty życia pisać tego jednego opowiadania. A tych pytań się nawet nie da uszeregować - nie wiadomo, które są ważne, a które nie.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Drugie spotkanie. Czas pomiędzy nimi. Miejsca. Łączniki przenikające każdy rozdział, narzucający tempo opowiadań, wskazując adresy i powiązania. Podszewka międzyludzkich relacji i przywoływanych wspomnień. Tło i pierwszoplanowi bohaterzy zadający pytanie o własne istnienie, o to jak nowym pokoleniom mówić o Zagładzie. Jak w ogóle mówić dziś o Holokauście niezafałszowując pamięci, także swojej, obrastającej z każdym dniem w nowe zdarzenia i fragmentaryczność odnajdywanych przypadkiem losów swoich bliskich i osób całkiem obcych spotykanym w starych książkach na marginesach komentarzy. Jak przywoływać stracone istnienia i miejsca? </div>
<div style="text-align: justify;">
Zawsze pozostaje drugie spotkanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czuł, że wokół niego zaciska się pętla. Nie był już w stanie dłużej pracować, nie był w stanie czytać, chodzić na Miodową, mijać bramy, którą widział już tylko on jeden. W sześćdziesiątym ósmym wreszcie zdecydował się wyjechać. Sprzedał książki, sprzedał wszystko, co się dało. Kupił już nawet bilet, w końcu jednak nie wyjechał. Mieszkanie number trzynaście - to musi być na samej górze. W miejscu, gdzie upadł na chodnik, dzisiaj stoi kiosk.</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">"Drugie spotkanie" Maciej Miłkowski</span></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="color: #134f5c; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">wyd. Zeszyty Literackie, Warszawa 2017</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpk0MuK_vZyiIfPLkWL8jAoxpWNS4IA9xga9NqUwSXChncj3SsHNwGIDhxXX8bt1edeNK3Dos7aKrNeJm2FCEAbnO_Q1EU5LsVW5iZmrQBhP8QXP1SP1zZBm8mUMOxGG2xQeb4U_-iHW4/s1600/drugie+spotkanie.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; display: inline !important; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img alt="Zeszyty Literackie" border="0" height="354" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpk0MuK_vZyiIfPLkWL8jAoxpWNS4IA9xga9NqUwSXChncj3SsHNwGIDhxXX8bt1edeNK3Dos7aKrNeJm2FCEAbnO_Q1EU5LsVW5iZmrQBhP8QXP1SP1zZBm8mUMOxGG2xQeb4U_-iHW4/s640/drugie+spotkanie.jpg" title="Drugie spotkanie. Maciej Miłowski" width="640" /></a><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-56797910745113968432017-02-24T20:07:00.005+01:002017-02-24T20:07:43.087+01:00Klisze wspomnień<div style="text-align: justify;">
Twarze umarłych przychodzą tylko w snach.<br />
Zamykają moje oczy bym nie ujrzała własnego zdziwienia rozwieszając klisze wspomnień plączących się w supełki niczym paciorki różańca. By wymodlić niepamięć znikającą spomiędzy plastikowych ramek po starych slajdach. Próbując zatrzymać fragment przenikającego obok czasu we framudze pustego okna. Obejmując swoimi ramionami w obraz skradzione niespiesznie spojrzenie twoich źrenic. Wypełniając pustkę przypadkowością gestów zawieszonych w rozproszonym świetle bladej pajęczyny rzucającej cień ponad horyzont wyłaniającego się świtu w ulicznym teatrze marionetek. Nasłuchując odgłosów deszczu dudniącego w szyjach zardzewiałych rynien. Dźwięków naciągniętych na stary smyczek do skrzypiec. Obmywając stopy ze śladów dawnej obecności. Nasłuchując znajomych kroków na plecionce pociemniałej wycieraczki. Oddechu zawieszonego na klamce z karteczką "nie wchodzić".<br />
Twarze umarłych przychodzą tylko w snach.<br />
<br />
<br /></div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5601008761178881274.post-67183503594902009692017-02-20T12:49:00.001+01:002017-02-20T12:51:12.897+01:00Czasami na Stawisku czasem na Sycylii<div style="text-align: right;">
20 lutego 2017</div>
<div style="text-align: right;">
123. rocznica urodzin Jarosława Iwaszkiewicza</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"To właśnie w podróży jest okropne, że wszystko trwa tak krótko, iż wreszcie trudno się jest połapać, co było snem, co rzeczywistością, co jest marzeniem, a co przypomnieniem konkretnego faktu."</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Powietrze tak suche, że trzeszczy jak gnieciona kartka czy zeschnięta stalówka wiecznego pióra ostatnią kroplą atramentu kreśląca słowa pozdrowienia na kolorowej pocztówce. Za oknem topniejący powoli śnieg. Tymczasem w Stawisku kolejne przystanki podróży przez skrawek ziemi rządzonej prawami natury, poddający się jej rytmowi, humorom i nastrojom przywiewanych wiatrem, pudrowanych popiołem znad Etny, mgłom owijającym sylwetkę Stromboli niczym warstwami białego welonu. Miejsca, gdzie język nie wytworzył formy czasu przyszłego, jakby tylko przeszłość i teraźniejszość stanowiły o jego tożsamości, bez patrzenia w stronę dnia jutrzejszego, być może danego przez prawa natury, być może odebranego biegiem historii spoczywającej w długich korytarzach katakumb i zaklinanej w modlitwach do Świętej Rozalii zdobiącej zakątki miast, maski samochodów, straganowe uliczki i kapliczki zamknięte za siatką przydomowych krat.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><i><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Miał rację Iwaszkiewicz - "pobożność sycylijska wydaje się nam zgiełkliwa i dziwna, po prawdzie prawie do pobożności niepodobna. Sycylia modli się osobliwie."</span></i></i></div>
<i>
</i>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Trójkątna wyspa dryfująca na styku Europy i Afryki, między niebem a morzem, wersami wierszy i rozdziałami prozy, w nutach muzyki Karola Szymanowskiego i libretcie Jarosława Iwaszkiewicza do "Króla Rogera". Sycylia. Miłość i pragnienie pisarzy, podróżników. Cel podróży obrazu, który pokonuje biurokratyczne niedogodności, kolejne granice, znacząc swoją mapę pogody, zmieniając środki transportu, by osiąść w gościnnych progach hotelowego korytarza. Pisząc epilog do "Panien z Wilka", które symbolicznie, w postaci kopii portretu Anny i Jarosława Iwaszkiewicza, autorstwa Witkacego, kończą długą wędrówkę w poszukiwaniu minionego czasu i wracają do Syrakuzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Pogoda nie była dobra. Ranek wstawał świeży i pachnący, ale zarazem od południa zaczynało się chmurzyć i przychodził nieznośny sycylijski wiatr, który zasypywał drobnym piaskiem domy i ogrody. Zamykałem się wtedy w swoim hotelowym pokoju, na gwałt kończyłam Panny z Wilka, a drobny piasek dostawał się przez szpary w oknie i zasypywał nawet karty mego rękopisu."</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sycylia. Gdzie powietrze tak suche, że trzeszczy jak zrywana kartka z kalendarza.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czasem w twoim ręku czasami w moim słowie</div>
<div style="text-align: justify;">
czasami na Stawisku czasem na Sycylii</div>
<div style="text-align: justify;">
czasem na ciemnej stronie lub w jasnej połowie</div>
<div style="text-align: justify;">
czasem wszystkich oszuka najczęściej nikogo nie zmyli.</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="color: #b45f06; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>fragment wspomnień Jarosława Iwaszkiewicz</i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="color: #b45f06; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>"Podróże do Włoch" oraz wiersza z tomiku "Mapa pogody"</i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="color: #b45f06; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>oraz impresja ze spotkania na Stawisku z Ewą Cichocką</i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="color: #b45f06; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>autorką książki "Sycylia między niebem a morzem"</i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span style="color: #b45f06; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>wyd. Wydawnictwo Bernardinum, 2016 </i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4pFrWMmieBl0hCpDu4brzb11ZqjH0ReqzBXwK1DAziVy4AVe3iYzdQC3hlAZJ_OOWlGaNy7i9BNHlG-_W208xzzu9oMQmVDekO4ACHHGHpl448INKJhlBr4Ad05_flZKxIk9wL1dCUd8/s1600/JI.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img alt="Ewa Cichocka" border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4pFrWMmieBl0hCpDu4brzb11ZqjH0ReqzBXwK1DAziVy4AVe3iYzdQC3hlAZJ_OOWlGaNy7i9BNHlG-_W208xzzu9oMQmVDekO4ACHHGHpl448INKJhlBr4Ad05_flZKxIk9wL1dCUd8/s640/JI.png" title="Sycylia między niebem a morzem" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
malgosia-indiahttp://www.blogger.com/profile/13980250751838556827noreply@blogger.com2