Kocha się tego, któremu najbardziej chce się opowiadać

"Nie da się do niczego porównać uczucia, kiedy twarz drugiego człowieka staje się prawdziwym spotkaniem. Otwiera się na drugą twarz."

Takim jest spotkanie z "Purezento". Ulotnym, eterycznym, zanurzonym w tokijskim deszczu, pomiędzy nitkami złota sklejającego odłamki popękanego życia. Intymnym doznaniem zapachu egzotycznych kwiatów, świeżo skoszonej trawy i gęstym wypełnieniem czasu pomiędzy życiem i śmiercią. 
Oddechem niepospiesznej sztuki 'kintsugi' wymagającej otwarcia umysłu i poszukiwania drogi. Staroświecką pocztówką. Dotknięciem, odległych od siebie dłoni, tego samego kawałka papieru.
Przejmującą. Nietuzinkową. Bladoherbacianą kompozycją zapachu i smaku. Pełną nieuchwytnej ale chłoniętej, każdym zmysłem, harmonii gestów i nawijania wielobarwnych nici codzienności na kłębki.
"Purezento" Joanny Bator. Oczyszczające zanurzenie się w głąb samej siebie.

"Wzięłam prysznic i wyszorowałam się czarnym mydłem. Wymyłam włosy. A potem nalałam wody do drewnianej kadzi i zanurzyłam się w niej. Nabrałam powietrza i zwinęłam się w kłębek. Moje plecy i stopy dotykały drewna. Włosy unosiły się wokół twarzy jak wodorosty. Gdybym mogła tak pozostać. Poza ciałem, poza umysłem. Niczego nie pragnąć, niczego się nie bać. Zawieszona w krystalicznej pustce. Słyszałam tylko daleki głuchy odgłos. Może to był tajfun. Może to biło serce ziemi.".

Jasna. Piękna. Mądra książka. Zapisana jednym znakiem, oznaczającym jednocześnie serce i umysł. Po prostu "mei".

"PUREZENTO" JOANNA BATOR
wyd. Znak, Kraków 2017

Polecany post

Tak czyta się tylko raz

Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj  zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego,  co p...