Jeszcze nigdy nie byłem tak z bliska przy tworzeniu się człowieka

Chwytam się nieśmiałych jeszcze promieni słońca, aby niczym marionetka stanąć niepewnie na słabych nogach o poranku oszronionym niezdecydowanym odchodzeniem zimy. Równie nieśmiało próbuję zapisać swoje pierwsze odczucia, w drżeniu dłoni, nie mogąc odnaleźć właściwych liter na klawiaturze. 
Kiedy jakiś czas temu przeczytałam pierwsze fragmenty tej korespondencji wiedziałam, że przyjdzie czekać na publikację niezwykłą. Dzisiaj czuję jakbym rozwiązywała długą wstążkę, obejmującą pokaźny pęk uczuć delikatnych niczym liście opadające na jesieni. Jej końcówki są dwiema istotami złączonymi ze sobą nie tylko splotem tkaniny życia, ale połączonymi przez Opatrzność, aby uratować każdą z nich razem i z osobna. Każdą na inny sposób. 
Spoglądam jak rozwiązująca się powoli tasiemka prześlizguje się między moimi palcami wytyczając drogę do odczytania kształtu liter i uchwycenia melodii, zapisanych w odręcznym piśmie, słów. Jestem jak niewidzący posługujący się alfabetem Braille'a, wyczuwając wypukłość punktów stanowiących swoisty kod do odczytania znaczenia ukrytego w geometrii, skreślonych na kartkach papieru, myśli. Ja go szukam. Kodu do ich wzajemnych uczuć, do relacji przejmujących i niełatwych, a jednocześnie przypisanych sobie losem zmienności życia. Ich obu. Jarosława Iwaszkiewicza i Wiesława Kępińskiego. Pisarza i osierocone dziecko. Ojca i syna. Przyjaciół. Bliskich i odległych sobie. 
Wzruszenie zastyga w gardle dławiąc każdą opadającą łzę zrodzoną w zawstydzeniu własnej słabości, jak rodzi się więź między Jarosławem i Wiesiem. Nieporadna jak pierwsze listy chłopca, świadoma i ważna, jak wyznania Opiekuna: Nigdy jeszcze nie byłem tak z bliska przy przemianach dojrzewania, przy tworzeniu się człowieka. I tak lęk mnie ogarnia, że każdy twój krok dzisiaj jest wyborem na całe życie.
Jestem na początku ich wspólnej drogi. Wsłuchuję się jak mała roślinka, posadzona w całkiem nowej ziemi, zapuszcza powoli korzenie. Czerpie siłę i witalność z czułości i opieki jaką się ją obdarza. Rośnie, także w sobie samej, poznając nowe smaki, zapachy, poddając się ciepłemu oddechowi bezpieczeństwa. Z dala od biedy i głodu. Poczucia osamotnienia. Zapełniając powoli odczuwaną pustkę bliskością i poczuciem przynależności do kogoś. Rozkwitając pod parasolem ochronnym miłości. Rodzi się na nowo. Do nowego życia i szansy na lepsze, pełniejsze istnienie, nie tylko dla siebie, ale także dla swojego opiekuna. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że w ciągu tego roku żyłem też bardzo mocno dzięki tobie i chwilami nawet byłem szczęśliwy: jest to jeden z najpiękniejszych czasów mego życia. Wiedz o tym.
Kolejna pożółkła koperta. Wyblakły znaczek. Pocztówka z Watykanu.
Książka listów. Pudełko wspomnień. 
Rys pękniętego życia dziecka pod sklepieniem wielkiego serca Pisarza. 
Wtapiam się w słowa wstępu Roberta Papieskiego.
I trudno jedno wzruszenie oddzielić od drugiego, jakby książka nie składała się ze zbioru doraźnie pisanych listów, lecz stworzył ją jakiś majster literacki, który zadbał o to, by znalazło się w  niej wszystko, co powinno wyróżniać dobrą powieść epistolarną. Bo korespondencja Iwaszkiewicza i Kępińskiego czyta się jak powieść w listach, w której można wydzielić trzy równorzędne wątki: opowieść o artyście, opowieść o rozwoju duchowym i dzieje przyjaźni.
Przede mną jeszcze ponad czterysta listów pisanych na przestrzeni trzydziestu lat. Dwóch mężczyzn, którzy zapisali wspólnie własną drogę życia i swoistego odrodzenia. W odchodzeniu i powrotach. W rozłące ostatecznej i ostatniej próbie powrotu do już nie takiego samego domu.

"Jarosław Iwaszkiewicz / Wiesław Kępiński
Męczymy się obaj. Korespondencja z lat 1948-1980"
Opracowanie: Agnieszka i Robert Papiescy
wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2014 


dusza moja znalazła drogę

120. rocznica urodzin Jarosława Iwaszkiewicza

Nic innego wyczytać nie mogłem. Jedyne to słowo zawierało w sobie treści więcej, niż wszystkie inne, razem zebrane. Rozciągnęło ono złocisty niewód w tysiącu oczek przez cały firmament, ułatwiając mnóstwo moich uczuć, które jak tłum much poczęły się cisnąć, aby sfrunąć mi z ust. Żałość wspomnienia, to słodkie i piekące uczucie zarazem, roztkliwienie, albo nagłe przypomnienie męskiego uniesienia i chłodu w chwili decyzji – wszystkie one jak cienie górskie przepłynęły i uleciały, aby pozostawić we mnie ciszę, siostrę ciszy górskiej. Jak dwa połączone naczynia zewnętrzność i wnętrze moje napełniły się zapachem zimnej wody i górskiego liszaju. Odeszły ode mnie uczucia i wspomnienia uczuć, i dusza moja znalazła drogę do duszy wszechświata.

Jarosław Iwaszkiewicz "Proza poetycka"
wyd. Czytelnik, Warszawa 1958


Może tak właśnie będzie

Tafla jeziora, jak porcelanowy talerzyk, zataczała biały krąg gładkości wśród wieżyczek strzelistych świerków. Ostry zapach mięty pieprzowej rozcinał gęstość posiwiałego poranka na mazurskich bezdrożach zatrzymanych w bezruchu mroźnego powietrza. Słońce próbowało ogrzać szklistość poświaty iskrzącej się nieśmiało w drgnięciu nowego dnia. W poszukiwaniu ciszy.
Gdzieś na skraju dnia i nocy, granicy rozwidlenia świadomego chwytania się snu i przebudzenia, przychodziła samotność przeżywania jej w kręgu osób znajomych i jakże odległych jednocześnie. Móc nieskrępowanie pozostać sobą. Schowana pomiędzy kartkami korespondencji Jarosława Iwaszkiewicza z Andrzejem Wajdą patrzyłam na krajobraz Mazur przez filtr ich artystycznej wrażliwości, potrzeby bycia ze sobą i odnajdywania wzajemnej twórczej inspiracji.
U mnie w dalszym ciągu b. smutno. Trzymam się tej ziemi jedną nitką, nitką smutku. Bardzo ciężka starość. Ale jakoś mnie twórcza wena nie opuszcza. Jeszcze można wytrzymać - notował w swoim liście Jarosław Iwaszkiewicz.
I zdała się myśl Wyspiańskiego "smutek to piękno" tłem dla listów, pewną smugą cienia ich korespondencji, niewielkiej, ale dla mnie szalenie urokliwej. Jest w niej smutek dojrzałości życia i dojrzałości twórczej, pragnień i tęsknot, chwytania dla siebie skrawków chwil i myśli, obrazów zapisanych na kliszy filmowej i słów między okładkami książek. Odniesień do przeżyć zaczerpniętych z własnych doświadczeń i tych przekazywanych poprzez akapit malowniczo spisanej prozy a ujętej na kliszy zatrzymanych wyobrażeń. Jest w tych listach rodzaj ulotność, fragmentaryczności wspólnie odbieranych emocji, jakby wychwytywanie ostatnich momentów wspólnego kadru.
W poniedziałek wieczorem nastąpi ważny moment konfrontacji (na tegorocznych Konfrontacjach) naszego filmu ["Panny z Wilka"] z widownią, ciekawe, jak to wypadnie! Może wśród tej złości i niepowodzeń, które nas prześladują, widzowie zobaczą inny świat, łagodny i piękny... i bezinteresowny. Może tak właśnie będzie.


Jarosław Iwaszkiewicz / Andrzej Wajda
Korespondencja
wyd. Zeszyty Literackie, 2013



Polecany post

Tak czyta się tylko raz

Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj  zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego,  co p...