Kropla potu spływa powoli pomiędzy jego łopatkami. Ma smak nieuchronności. Dźwiga ją na plecach niczym garb narosłych zgrubień będących plastrem znieczulającym na codzienność. Garb dotykający miejsc najczulszych, niezagojonych mimo kolejnych warstw wosku spływających ze spalającej się świecy.
Tik tak. Liczydło czasu budzi go do życia. Perpetuum mobile. Odwieczna gonitwa dwóch wskazówek za sobą, kiedyś znieruchomieje, na zawsze, czas jednak dalej płynąć będzie zeskakując na coraz niższe stopnie aż po punkt zerowy istnienia, by zapętlić się ponownie w innym wymiarze. Niezaspokojona ciekawość nieskończoności.
Jego życie. Tarcza zegara. Nawet nie wie kiedy zsunął się na krótszą wskazówkę poruszając się w rozmyślaniu każdego stawianego kroku dającemu mu możliwość doświadczania z większą atencją czasu, który jeszcze mu został nim łupina powieki zamknie mu widok na jutro i będzie się szukał po drugiej stronie oddechu.
Jego życie. Tarcza zegara. Nawet nie wie kiedy zsunął się na krótszą wskazówkę poruszając się w rozmyślaniu każdego stawianego kroku dającemu mu możliwość doświadczania z większą atencją czasu, który jeszcze mu został nim łupina powieki zamknie mu widok na jutro i będzie się szukał po drugiej stronie oddechu.
Sztylety promieni słońca rozdzierają głęboki granat nieba zatrzymując się na chropowatości parapetu uchylonego okna. Szczelina ku zewnętrzności wypełniająca się z każdą minutą wzmożonym ruchem, odgłosami kroków gubionych w pośpiechu rozwijającego się wachlarza nowych możliwości i pragnień, cieniem okulałego psa niepostrzeżenie czekającego na czyjeś spojrzenie, iskrzeniem suchego powietrza zderzającego się z ciężkimi zasłonami w witrynach sklepu z dywanami, echem samotności zostawionej na dworcowym peronie i plusku wieloryba marzeń utopionego w oczach kałuż.
Czasami zdaje mu się, że wystarczy zbliżyć dłoń do tej sieci przypadkowych połączeń, by poczuć tętno ulic, rytm miasta, bijące serca pośpiechu, pozwalając im przeniknąć do swojego krwioobiegu nadając tempo jego spowolnionemu życiu. Swoista membrana wnosząca drganie w jego coraz bardziej jednostajne dni. Przysłuchując się jej drżeniu każdego ranka myśli, by ująć kadr ciemnego nieba i zamknąć go w dłoni, pomiędzy palcami podglądając jak czas przesuwa się w znak Strzelca a gwiazdy gasnąc spadają na tarczę zegara poruszając krótszą wskazówkę. Tik tak.
Czasami zdaje mu się, że wystarczy zbliżyć dłoń do tej sieci przypadkowych połączeń, by poczuć tętno ulic, rytm miasta, bijące serca pośpiechu, pozwalając im przeniknąć do swojego krwioobiegu nadając tempo jego spowolnionemu życiu. Swoista membrana wnosząca drganie w jego coraz bardziej jednostajne dni. Przysłuchując się jej drżeniu każdego ranka myśli, by ująć kadr ciemnego nieba i zamknąć go w dłoni, pomiędzy palcami podglądając jak czas przesuwa się w znak Strzelca a gwiazdy gasnąc spadają na tarczę zegara poruszając krótszą wskazówkę. Tik tak.
Miło mi. Dziękuję za zaproszenie :)
OdpowiedzUsuń