sprzed milionów lat, kości dinozaurów,
szkielety myszy, ledwie opisane,
żółw bez głowy i kołnierza,
jego pancerz wygląda jak kocioł,
w którym na ulicy bieda gotuje się
na otwartym ogniu.
Pachnie jak w szkole w Berlinie,
gdy nie wiedziało się, jaki sens
ma oglądanie kości, krzemienie, toporne grzebienie,
którym ewolucja czesała się
bez powodzenia. Tutaj, w muzeum w Kalkucie,
staje się dla mnie jasne, że to nasze kości
prażą się w skrzyniach. W rogu
gruby bóg z głową słonia,
śmiejąc sie, mówi do swojego telefonu:
Nie należymy do nikogo. Już nawet nie do samych siebie.
Muzeum Narodowe w Kalkucie
Michael Krüger
Michael Krüger
122 Zeszyty Literackie, lato 2013
To mój ulubiony hinduski bóg. Wystarczy wiedzieć komu patronuje. :) Bardzo piękny wiersz. Wiem, że dawno mnie tu nie było, ale pozdrawiam cię szczególnie miło.
OdpowiedzUsuńWitam, witam i też pozdrawiam!
UsuńMałgosiu, miło jest podążać za Tobą, melancholijną, zadumaną ścieżką, po różnych kontynentach, zadumanych światach. Serdeczności przesyłam :--)
OdpowiedzUsuńMiło Cię mieć przy sobie :) Serdeczności Dominiczko!!
Usuń