Stan nasycenia

Czytałem niczego nie rozumiejąc
zamiast liter widziałem twarze
ta twarz chorej czy pielęgniarki
po co rozróżniać kiedy wszystko boli
Odrywałem się i czytałem znowu


Kolejny dzień.
Roztopił się jak płatki śniegu opadające na ciepłą dłoń wyciągniętą w zachwycie nad filigranowymi rozgwiazdami spadającymi spod rzęs nieba. Zniknął w wieczornym tchnieniu przysiadającego na schodach zmroku, rzucającego cień przemijania na zegar skazujący na wyrok unicestwienia, dopiero co, stworzony ułamek czasu. Zasępienie skuliło się w sobie nie chcąc rozwijać swojego zasmucenia. Przysiadłam obok niego. Na kolorowych paciorkach bransoletki próbowałam policzyć dni, które owijały się wokół moich dłoni, wśród literowych składanek, mniej lub bardziej do siebie przylegających, niczym wycięte kawałki puzzli dopasowywane do siebie, skrupulatnie, w nadziei na otrzymanie spójnego obrazu. Siedem lat, niepoliczalna ilość słów, a jeszcze więcej myśli, których nie udało mi się uformować w żaden symbol, znak swoistej przynależności, a zatem zagubionych w bezkresie niezapisanego ulotnienia. Rozwichrzonych zmiennością porannego niedospania. 
Kolejny rozdział.
Przeprowadzka. Fragment mojej przynależności otwartej w nowej przestrzeni. Na nowo próbujący zaistnieć. Zadomowić się, poczuć wygodnie, by z całą szczodrością i szczerością uczuć móc witać przybywających z różnych stron, czasami tej samej książki, a innym razem spomiędzy okładek całkiem odrębnej bajki. Bogactwo różnorodności. Przenikliwość odmiennego widzenia. Oczekiwane, przeze mnie, spotkania między giętkością słów.
Siedem lat. Swoisty symbol dopełnienia. Krzew gorejący siedmioramiennym uniesieniem pragnienia zachwytu. Przygasły ostatnio.
Stan nasycenia. Niezaznany. Przyszedł w wierszach, które ostatnio przylgnęły do mnie wzniecając głód pragnienia, otwierając wrota do nieprzeniknionej poetyckiej wrażliwości. Przynosząc stan rozdrażnienia, kiedy nie sposób dotknąć rdzenia uczuć. Potykam się o własną niezgrabność ogromu oczekiwań złożonych pomiędzy okładki niewielkiego tomiku poezji. Wchłaniam każdą linijkę przełamaną westchnieniem, bólem poszukiwania, krótką przerwą akapitu zatrzymaną na wierzchołkach przejmującego milczenia ukrytego w krzyku utraconej równowagi. Swoiste uwięzienie w bezpiecznym braku stabilności, w poczuciu przebywania na wygnaniu, w przygaszonym świetle przepalonej żarówki, w półcieniu porzuconej przynależności do adresu, miejsca, zbyt wąskich drzwi, niekształtnego fotela i przykrótkiego biurka. Bezdomność.
Móc dostrzec otwarte okno.
Do bezgranicznego przebywania w twórczej inspiracji Poety. W porzuceniu nazbyt prostego zrozumienia, zbyt łatwego czytania. Wciąż za bardzo na powierzchni. Zapętlam się i z poczuciem słodkiego wysiłku próbuję dotrzeć do istoty przesłania.

Tekst jako ból, choroba jako codzienność,
Nawet kot może być chory i może oczekiwać
Uzdrowienia. Tekst jako lekarstwo na codzienność,
Kot jako codzienność, która nie jest chorobą,
Czytanie jako otwieranie przestrzeni - 

Kolejny wpis.
Czytanie codzienności. Wyszukiwanie, choćby najdrobniejszych zarodków olśnienia. Bezcenne.
Dziękuję, Wszystkim dzięki, którym od siedmiu lat czerpię pokłady pokrzepienia, jakie zawdzięczam temu, w całości przecież błahemu pisaniu (F. Kafka) i z możliwości dzielenia się swoimi przeżyciami. Jesteście wyjątkową cząstką przestrzeni przynależącej do mojego świata, pozwalając mi odnajdywać coraz to nowe twarze w każdej literze.
Nową twarzą, widzialną, namacalną pod zmarzniętymi opuszkami palców stał się też niedawno Poeta, dla mnie odnaleziony, rysujący nowe ścieżki odczuwania, szkicujący mapy własnego bytu wpośród  nieprzynależnej do nikogo cząstki, samego siebie. W natchnionej poezji. Maciej Niemiec.
Zanurzenie w przenikliwej przestrzeni, w której rozpaczliwie próbuję zasmakować stanu nasycenia.

Co wymówione oddala się, zmierza do nieistnienia, jedynego
Królestwa trwania. Mowa zabrudzona spostrzeganiem wdziera się,
Gdzie panował święty ład nicości - bezbłędny, bez pamięci.
Ławkę, na której nie siedzieliśmy, mija się obojętnie. Bez wspomnień
Nie ma miłości. Pozostaje żal, i piękno.

fragmenty wiersza Tekst
z tomiku "Stan nasycenia" Macieja Niemca
seria poetycka Zeszytów Literackich, Warszawa 2012


12 komentarzy:

  1. Kochana Małgosiu! Serdecznie gratuluję tak pięknego jubileuszu i życzę Ci kolejnych, równie wspaniałych:))) Cieszę się, że dzięki tej wirtualnej przestrzeni stałaś się również częścią mojego świata, tak bardzo go ubogacając. Każde Twoje słowo jest na wagę złota i nigdy ani jedno nie było przypadkowe lub zbędne. Cieszę się również, że odkryłaś dla siebie ale także i dla nas nowego Poetę. Zacytowane fragmenty wiersza Macieja Niemca są bardzo przejmujące. Ściskam Cię bardzo mocno- wciąż nienasycona...genevieve:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Genevieve, dziękuję, że wciąż tu wracasz, że jesteś i dzielisz się ze mną swoimi refleksjami. Dobrze móc się z Tobą tutaj spotykać, między literami :))
      Wiersze Macieja Niemca bardzo przejmujące, wchodzące pod skórę. Nie mogę się od nich oderwać szukając nasycenia. Ściskam Cię z całego serca :))

      Usuń
  2. Małgosiu kochana, za każdym razem gdy odwiedzam Twoje literackie progi, oczekuję czegoś wspaniałego, niezwykłego, finezyjnego stylu, elastycznych metafor, właściwego doboru słów, prawdziwej duchowej uczty... bo własnie to wszystko, zawsze u Ciebie znajduję i nasycić się nie mogę i wciąż powracam po kolejną dawkę literackiej wrażliwości. Serdecznie Cię pozdrawiam, a tego co czuję, całego tego zachwytu do końca wyrazić nie potrafię. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Dominiczko, jedni próbują wyrazić słowem, Ty tak wiele wyrażasz niebywałą umiejętnością patrzenia, widzenia więcej, czulej. Dziękuję za tyle miłych słów, przyjemnie się w nie wtulić, ogrzać nimi, a nade wszystko starać się bardziej, lepiej dobierać słowa. Jestem szczęśliwa, że mogę się dzielić także z Tobą moimi zachwytami, że mam dla kogo sobie tutaj pisać. Ucałowania!

      Usuń
  3. Małgosiu, bardzo Ci gratuluję. Piękny ten Twój ogród, który tak pielęgnujesz. Dziękujemy. Remek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Remku, to ja dziękuję za Twoją tutaj obecność. Ty wiesz jak wiele to dla mnie znaczy. Serdeczności.

      Usuń
  4. Prawdziwa miłość nie umiera
    Nawet z poza nicości
    Z czułością zerka na obiekt miłości
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam za wpis dopiero teraz poczyniony, ale ostatni tydzień ponownie upiększony został chorobami, tym razem nie pomijając mnie. Sezon nadal trwa niestety. Nic to, jak mawiał jeden z literackich bohaterów i przechodząc do konsensusu mej wypowiedzi piszę, że jestem pod wrażeniem tych siedmiu lat, kłaniam się w pas i życzę, aby wena nigdy nie odchodziła. Twoje literackie ścieżki okrutnie - jeżeli można tak napisać - mi odpowiadają i cieszę się, że od paru miesięcy wędruję po ich bezdrożach.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Montgomerry, ależ przepraszać nie ma za co :) pora roku sprzyja niedomaganiu, bo i ja kolejny raz borykam się z infekcją. Oby do wiosny :) I nade wszystko okrutnie się cieszę z tego naszego wirtualnego spotkania, gdzieś przed ekranikami komputerów, między wierszami, w ramach obrazów :)) Serdeczności przesyłam i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia!

      Usuń
    2. dziękuję:) ja mogę chorować, byle już dzieciaki po raz ostatni niechby:)Zdrowia też życzę:)

      Usuń
    3. Zatem zdrowia dla całej rodzinki, dla brzdąców szczególnie :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń

Polecany post

Tak czyta się tylko raz

Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj  zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego,  co p...