Stało się. Zakochałam się, wpadłam po uszy, a może nawet po sam czubek głowy. Zakochałam się bezgranicznie i ślepo, chociaż to nie najlepsze określenie, raczej z szeroko otwartymi oczami, w Toskanii, w książce Marka Zagańczyka „Droga do Sieny”. Ta niewielkich rozmiarów, zgrabna książeczka, skromna w swojej formie, kryje prawdziwe bogactwo, bo każda kartka to namalowany najpiękniej obraz, to finezyjne freski, których zachwycająca uroda z zaciekawieniem wydobywa się zza mgły czasu, to stare katedry stojące na straży niezachwianego piękna, gdzie rozmodlone ołtarze rzucą na kolana każdego, kto zechce przekroczyć ich próg. „Droga do Sieny” jest malownicza, napisana, a raczej namalowana, smakowicie, zmysłowo, to zachwycająca podróż po miasteczkach rozrzuconych między oliwnymi gajami i dojrzewającymi w słońcu winnicami.
Tymczasem, od wczoraj, stałam się szczęśliwą posiadaczką kolejnej literackiej perełki autorstwa Marka Zagańczyka, tym cenniejszej, że wzbogaconej dedykacją samego autora.
Siadam zatem, za radą autora, w cieniu „Cyprysów i topoli”, w cieniu jego spojrzenia zatopionego w "wielość krajobrazów, od gór piętrzących się wysoko po równinę Veneto, gdzie rachityczne drzewa o jasnobrązowej korze stoją w równych odstępach. Gdy patrzę na nie z ruchliwej autostrady, mam wrażenie, jakbym brał udział w ćwiczeniach z perspektywy, jakby ustawiono je z widocznym zamysłem, aby nowy Uccello mógł tu wymalować swoją leśną bitwę. Jakże jednak odmienny to las od tego, który znam, z sosnami wczepionymi w piasek, z mchem oblepiającym drzewa, z kępami paproci".
I już sama myśl, że przyszłoby mi napisać tutaj o nowej książce Marka Zagańczyka wprawia mnie w lekkie zakłopotanie i jeśli się później zdecyduję to uczynię to dość nieśmiało, bo jakże pokusić się o skreślenie własnych odczuć z podróży, kiedy Pani Julia Hartwig w jednym zdaniu zamknęło całe piękno kryjące się między słowami książki: "Siłą tych szkiców jest wiedza o przedmiocie, czarem - czuły opis miejsc, w których autor się porusza".
Jednocześnie mnie samej nie sposób jest odnieść się do tej książki inaczej niż z czułością, biorąc do rąk różnorodność obrazów, kolorów i alejek szeleszczących szyszkami cyprysów wijących się przez słoneczną Italię. Nie tylko w wymiarze geograficznym, ale również literackim i malarskim. Oddając się lekkości spostrzeżeń, uchwyconych pejzaży, rysunku przygarbionych sylwetek starych domostw otulonych pnączami winorośli, które wplatają dom w toskański krajobraz, nadając mu smak dojrzałych owoców i kolor purpury zachodzącego za miękkim horyzontem słońca. Maczając kawałek świeżo pieczonego chleba z rodzynkami w ciężkiej oliwie z oliwek, czując jej lepkość między opuszkami palców i wsłuchując w szum topoli.
Sam autor, Marek Zagańczyk, wyznaje; "Widok toskańskiej doliny jest dla mnie wzorem doskonałości i znakiem chwil szczęśliwych. W dni jesienne i zimowe noszę go w pamięci jak talizman i szukam dla niego godnego odpowiednika wśród północnych pejzaży. Wędruję, szukając ulotnych cieni, wydeptuję szlak, licząc, że w końcu odnajdę dawny kształt miasta, krajobrazu, choćby jego zarys, i wpiszę w niego kilka bliskich mi postaci, mocniej uchwycę ich obecność. Samotność jest może najważniejszą częścią podróży, tej prawdziwej, wiodącej w odległy świat, i tej, równie ważnej, pozwalającej dzięki wyobraźni podążać w nieznane".
I zanim spróbuję tutaj przywołać odrobinę tej podróżniczej samotności drepczącej między smukłymi cyprysami i wysokimi topolami, zostawiam skrawki mojej niedawnej podróży w wielowymiarowy i wielobarwny świat Podlasia, a raczej maleńkiego jego kawałeczka. Moja wizyta, to jakby uszczknąć małą porcję ze smakowitego tortu, kiedy na podniebieniu zostaje niedosyt i uczucie pragnienia znacznie więcej.
fragmenty z książki Marka Zagańczyka "Cyprysy i topole"
wyd. Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2012
wyd. Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2012
Włochy, w tym słoneczna Toskania, to w moim przypadku marzenie wciąż czekające na realizację...Mam nadzieję, że kiedyś się spełni. Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu,że naprawdę warto tam pojechać i zobaczyć na własne oczy te malownicze krajobrazy. Podlasie to region, który jest mi bardziej znajomy...cieszę się Małgosiu, że miałaś okazję go zwiedzić. Zdjęcia cudowne! Przesyłam uściski i pozdrowienia:)))
OdpowiedzUsuńToskania dla mnie także wciąż w sferze marzeń, ale tym cudniej podreptać sobie po niej z takim przewodnikiem jak Marek Zagańczyk.
UsuńPodlasie wyjątkowe, wielokulturowe, z ludźmi o otwartych sercach i otwartych progach domów. Na pewno będę tam wracać :) tymczasem ślę uściski z bardzo deszczowej wsi mazowieckiej :))
ja bylam tylko dwa razy w prowansji i jak milo bylo gdy czytalam barbarzynce w ogrodzie, na nowo czulam klimaty, a i toskania mnie kusi, ale to musi poczekac ;-) o tak, piekne sa na swiecie klimaty - przesylam usciski
OdpowiedzUsuńI ten świat wciąż zbyt ogromny, by go móc objąć, całego. Prowancja, również w marzycielskich planach. Może kiedyś. Na razie podróżuję unosząc się na słowach Marka Zagańczyka i piękna do podróż w cieniu jego spojrzenia. uściski najsedeczniejsze.
UsuńMałgosiu chętnie wybiorę się w tę literacką podróż, od razu, natychmiast zapragnęłam tę książkę przeczytać. Pakowanie walizek staje się dla mnie coraz bardziej skomplikowane. Przesyłam całusów moc :-) Dominika
OdpowiedzUsuńDominiczko, wybierz się w tę podróż koniecznie, jest cudnie. Walizki zostaw w kącie, zabierz tylko swój aparat fotograficzny koniecznie! ucałowania :))
Usuń