Postać i Manfred

Noc zaglądała przez niezasłonięte okna, by po cichu wślizgnąć się do pokoju. Wtulił się w jej ciepłą ciszę, próbując palcami dosięgnąć gwiazd, jakby chciał zamknąć oczy nocy. Wydawały musię nazbyt przenikliwe.
Zamykał kolejny dzień. Zapisany gęsto rozdział życia, bo miejsca w nim coraz mniej i każde zdanie trzeba ubrać w najmniejszą ilość słów, ale brzmiących wyraziście, nakreślonych grubą kredką, chociaż nie przekraczającą granic wyznaczonych cienką warstwą oddechu. Niewiele w nim już uniesień, zresztą kto miałby siłę udźwignąć jego przeżycia. Więcej w nim też upadków, bo nogi coraz słabsze, a jakby chciały chodzić własnymi drogami. Coraz bardziej mu nieposłuszne. Pozrywał zatem nadwątlone więzy, niewystarczająco mocne, by mogły przetrwać czas, w którym on coraz częściej chował się przed światem. Życie nie dawało mu już zbyt dużo czasu na obcowanie z samym sobą, chciał wykorzystać każdy skrawek minuty wykradzionej spomiędzy coraz ściślej przylegających do siebie wskazówek zegara. Przeczuwał, że w końcu staną się jednością, drogowskazem do nieskończoności, a tak wiele rzeczy chciał jeszcze uporządkować. Zdążyć poukładać. Dlatego coraz trudniej było mu dzielić ten darowany czas z kimś innym. Chciał się wtopić we własny cień, zjednoczyć z nim i pomóc mu się jeszcze na chwilę wyprostować. Gwiazdy flirtowały z nim w blasku księżyca, ale on to przyjmował z przymrużeniem oka. Całe życie budował dystans do siebie samego i do tego, co nieosiągalne. Gwiazdek z nieba.
Podszedł do starego patefonu. Igła zgrabnie zaczęła poruszać się po czarnej powierzchni zanurzając się w wąskie zagłębienia, poruszając się w rytm każdego budzącego się pod jej dotknięciem dźwięku. Stając się drżeniem. Wróciło wspomnienie tamtego wieczoru, kiedy ujrzał jej drobną postać w czarnej, niewyszukanej sukience. Stała przed synagogą nakręcając pukiel czarnych włosów na palec. Nieświadoma swojego urzekającego piękna, tak, że nawet stanowiąca jej tło kamienica z czerwonej cegły wyglądała na pobladłą z zawstydzenia. Pamiętał, kiedy pierwszy raz objął jej smukłe ciało, a ona przyglądając mu się mrużyła oczy, jakby próbowała uchwycić ostrość jego rysów. Zakochał się w tym przenikliwym spojrzeniu, w sposobie jakim na niego patrzyła. Już wtedy wiedział, że będzie o nią walczył, wyprze się samego siebie, choć nie wiedział, że życie szybko go z tego postanowienia rozliczy. Pokona każdego kto chciałaby mu ją odebrać, ale nie przewidział, że będą ich tysiące – bezimiennych, bez twarzy, wraz z jej krzykiem rozsypujących się w popiół osiadający ciężką przysłoną na jej rzęsach. Ostatecznie zamykając jej oczy. Potem już nikt nigdy tak na niego nie patrzył. Może poza oczami nocy, które chciał zakryć dłonią, ale one też były poza jego zasięgiem. Gasły kiedy same tego zapragnęły, kiedy uznały, że już więcej widzieć nie chcą. Nie mogąc patrzeć na własne odbicie w jego oczach.
On sam, każdego poranka spoglądając przed siebie wciąż miewał chwile niedowierzania oczom patrzącym na niego z lustra. Próbował wypłukać z nich to uczucie, ale woda, której krople spływały po jego długich palcach, wciąż pozostawała przeźroczysta. Może były to jedynie łzy, które już dawno powinny były wyschnąć na piaskach Negewu, a teraz zdawały się wyblakłymi wspomnieniami, jak zdjęcia zatrzymane na kiepskiej kliszy. Bał się, że straci na ostrości barw, że zniknie z pamięci. Kolejne, niepoliczalne ziarneko piasku na bezkresnej pustyni ludzkości.Nie chciał odchodzić w przekonaniu, że jego życie nie było wystarczająco wartościowe. Wątpliwości miał wciąż tak wiele. Tyle w jego życiu było zmagania, kiedy świat stawał się garstką sypkiego piasku palącego skórę. Teraz chował się w cieniu, tam szukał ukojenia.
Dźwięki 'Manfreda' Piotra Czajkowskiego wyrwały go z zamyślenia. Uwielbiał dramatyzm tej symfonii. Fatum które odbijało, w każdej nucie, skrawek jego życia obarczonego przeznaczeniem, którego wciąż nie całkiem potrafił objąć. Jego ramiona stawały się coraz słabsze. Włączam starą, zdartą płytę analogową, pokrytą zagłębieniami. "Manfred".
Czy zdołam to objąć, czy zdołam objąć jego coraz wątlejszą postać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

Tak czyta się tylko raz

Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj  zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego,  co p...