Portrety kobiet


Pozwoliłam stać się, dzisiaj, rąbkiem płótna dla malarskich poczynań natury. Wtulona w wygięty materiał hamaka patrzyłam jak długie palce słońca ześlizgują się po grzbiecie przygarbionego nosa zostawiając plamki piegów, jak przytulają się do krągłych kształtów policzków malując na nich złote rumieńce i wplatają we włosy słoneczne pasemka. Przemykają kanalikami zmarszczek wokół oczu rozświetlając zielone punkciki na brązowej tęczówce. Oddech leniwego popołudnia, czasami tylko rozwiewany chłodniejszymi porywami wiatru, otulał się ciepłym szalem wokół ramion. Serce biło miarowo dostosowując się do spokojnego rytmu dnia.
Z tarasu spoglądał na mnie album, który jest pograniczem, miejscem przylegających do siebie obszarów. Odwiecznym zamiłowaniem do literatury i ostatnio budzącej się pasji do malarstwa. Między ciężkimi, pokaźnych rozmiarów okładkami maluje się postać starszej kobiety, w futrzanym czepcu i takim też kołnierzu płaszcza, zapiętego pod szyją ozdobną spinką. W dłoniach, będących dowodem jej niemłodych lat, trzyma księgę, starodruk, opatrzoną rycinami. Trzyma blisko wpatrując się uważnie w słowa. Może wzrok już nie tak ostry, niedostrzegający szczegółów, ale wciąż tak samo łakomy. Jest w jej twarzy szlachetna łagodność, spokój, mądrość lat i mądrość, którą wyczytuje spomiędzy kartek księgi. Jakby obie stawały się jednością, dając siebie sobie nawzajem, odczytując się instynktowanie, jakby na nowo otwierany rozdział był także nowy początkiem dla każdej z nich, mimo widocznie wyrytego wieku na ich obliczach.
Biorę album, by zajrzeć do środka. Okulary leżą daleko ode mnie. Przysuwam go bliżej oczu, by widzieć lepiej, by nic nie umknęło wraz z kolejnym porywem wiatru, wyrywającym kartki spomiędzy palców. Powoli przemierzam swoje pogranicze zamknięte w przepięknym wydawnictwie autorstwa Aliny Biały "Literatura i malarstwo".
Strona 221 - Doświadczenia egzystencji - jakże sielankowo dzisiaj odczuwalne w niespieszne popołudnie. W dźwiękach szumiącej sosny, śpiewie ptaków i leniwym mruczeniu kotów wygrzewających się na tarasie. Jutro doświadczenia odmienne, kiedy po całym dniu zabiegania przysiądę na łóżku próbując jeszcze resztką sił śledzić linijki w książce, od której trudno mi się ostatnio oderwać, "Papuga Flauberta" autorstwa Juliana Barnesa rysującego postać tego,  który tak zachwycająco sportretował panią Bovary.
Wracając jednak do albumu, do strony 221 i innej kobiety, tej zmęczonej, którą sama jutro będę i tej widniejącej na obrazie Edwarda Hoppera, ujętej w ramach przejmującego obrazu "Pokój hotelowy". Siedzącej na łóżku z książką w dłoniach, ale w przeciwieństwie do kobiety z okładki, książki trzymanej bezsilnie, jakby od niechcenia, bez dostrzegania detali nakreślonych liter, patrząc na nią niewidzącymi oczyma. Ten obraz zapada w pamięć, niczym niedokończona fraza. Dopowiedzieć ją może sobie każdy na swój własny sposób, dopowiedział ją Czesław Miłosz w swoim wierszu, który mogłabym określić słowami wyczytanymi w fascynującym tekście Pawła Huelle, poświęconego poezji Tomasza Różyckiego, ale jakże pięknie wpasowującego się w zbudowany nastrój w wierszu Miłosza, w twórczość poety:
Każda fraza, która – no właśnie – zapada w pamięć niczym obraz Vermeera ujrzany pośród setek innych akordów zapisanych w XIX wieku. W tym czytelniczym rzemiośle nauczyłem się rozpoznawać poetów istotnych od przygodnych. Poeta istotny to ten autor, który – czasem w jednym zdaniu, czasem w dwóch zestawionych słowach – esencjonalnie potrafi wyrazić to, co czujemy, co przeżywamy w naszych rozmaitych sytuacjach i stanach egzystencji, ale czego sami nie potrafimy nazwać tak celnie, krótko, porażająco.
O, jaki smutek nieświadomy, że jest smutkiem!
Jaka rozpacz, nieświadoma, że jest rozpaczą!
Kobieta kariery, obok jej walizka, siedzi na
łóżku, półnaga, w czerwonej halce, uczesanie jej
nienaganne, w ręku ma kartkę z cyframi.
Kim jesteś? - nikt nie zapyta, sama też nie wie.

Może każda z nas zadaje sobie takie pytanie, szuka siebie: w książkach, w obrazach, w lustrach. Raz czując się staruszką noszącą swoje doświadczenia egzystencji w zagięciach zmarszczek uśmiechających się pogodnie, to znowu będąc zabieganą współczesną kobietą, na koniec dnia, próbującą odnaleźć się w gęstwinie kurzu mijającego dnia. Może czasami panią Bovary szukającą miłości i spełnienia, dopełnienia siebie.
Kim jesteśmy? - oby nowy tydzień przyniósł, każdej z nas, choć cień odpowiedzi.
wiersz Czesława Miłosza
album "Literatura i malarstwo" Aliny Biały
Wydawnictwo Szkolne PWN, 2009
fragment Listu do młodego poety autorstwa Pawła Huelle poświęconego poezji Tomasza Różyckiego113 Zeszyty Literackie, wiosna 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

Tak czyta się tylko raz

Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj  zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego,  co p...