Jedwab, wyślizgujący się z dłoni, nieujarzmiony, jak tylko nieujarzmiona potrafi być namiętność kojąca pragnienie, choćby, w niespiesznym łyku herbaty, zostawiająca ciepły ślad ust na krawędzi filizanki, tak jak: "wtedy, gdy jego wzrok padł na stojącą przed nim na ziemi filżankę herbaty. Ujął ją jedną ręką, podniósł do warg i powoli upił łyk (...)", a ona: "okręciła ją powoli, aż przy jej wargach znalazło się dokładnie to miejsce, którego on dotknął, pijąc. Przymknąwszy oczy, wypiła łyk herbaty".
I przymykając oczy dotykamy jedwabiu, tkaniny tak gładkiej jak skóra na kobiecej szyi, na wygiętym karku muskanym przez niesfornie opadający kosmyk włosów, rozciągniętej między zgrabnymi uniesieniami łopatek, delikatnie naciągniętej w zaokrągleniu bioder, skrytej w cienistym zagłębieniu kolan, prowadzącej aż po końcówki wysmukłych palców stóp.
Bo taką to zmysłową podróżą jest niewielki kawałek materiału, utkany przez zwinne przebiegające, po nim, palce Alessandra Baricco. Podróżą rozpostartą między łagodnymi brzegami Francji, prowadzącą przez Wiedeń i Budapeszt, aż do Kijowa, potem tysiącami kilometrów rosyjskiego stepu, wzgórzami Uralu, aż ku granicom Kraju Kwitnącej Wiśni.
Podróż skrojona z prostych skrawków, w swojej oszczędności wręcz wyrafinowa, zanurzona w baśniowej mgle przylądka Teraya na zachodnim brzegu Japonii. Otoczona woalem tajemniczości, tylko od czasu do czasu, zakłócanej przez drżący dźwięk dzwonków i przejmujący śpiew wielobarwnych ptaków. Dlatego wiedzeni upojnym pragnieniem, wciaż o tej samej porze roku, wyruszamy z Hervé do miasteczka Shirakawa, już nie tylko w celach handlowych, ale z chęci ujrzenia czarnych oczu w nieegzotycznej oprawie, przemawiających krzykiem milczenia, niewysłowionym pragnieniem bliskości. Bo w każdej linijce opowiadanej historii tkwi jakieś niedopowiedzenie, jak ulotność motyla z ryżowego papieru stworzonego sztuką 'origami' i fascynującego, jak rozłożysta forma drzewka 'bonsai'.
Dlatego, przekładając każdą, dopiero co przeczytaną kartkę, pozostajemy w niemijającym zachwycie, zadumie zanurzającej nas samych w rozważaniach o sile miłości tak wielkiej, by poczuć co znaczy umierać z tęsknoty za czymś, czego nigdy nie przeżyjesz.
"Jedwab" Alessandro Baricco, to jedna z tych niespiesznie wijących się historii, której nie sposób opisać, bo jest obrazem malowanym delikatnością uczuć, niedoświadczonym dotykiem, pejzażami niewypowiedzianych pragnień. Jest podróżą poza koniec świata i "może po prostu czasami życie przybiera taki obrót, że człowiek nie ma już właściwie nic do powiedzenia".
I przymykając oczy dotykamy jedwabiu, tkaniny tak gładkiej jak skóra na kobiecej szyi, na wygiętym karku muskanym przez niesfornie opadający kosmyk włosów, rozciągniętej między zgrabnymi uniesieniami łopatek, delikatnie naciągniętej w zaokrągleniu bioder, skrytej w cienistym zagłębieniu kolan, prowadzącej aż po końcówki wysmukłych palców stóp.
Bo taką to zmysłową podróżą jest niewielki kawałek materiału, utkany przez zwinne przebiegające, po nim, palce Alessandra Baricco. Podróżą rozpostartą między łagodnymi brzegami Francji, prowadzącą przez Wiedeń i Budapeszt, aż do Kijowa, potem tysiącami kilometrów rosyjskiego stepu, wzgórzami Uralu, aż ku granicom Kraju Kwitnącej Wiśni.
Podróż skrojona z prostych skrawków, w swojej oszczędności wręcz wyrafinowa, zanurzona w baśniowej mgle przylądka Teraya na zachodnim brzegu Japonii. Otoczona woalem tajemniczości, tylko od czasu do czasu, zakłócanej przez drżący dźwięk dzwonków i przejmujący śpiew wielobarwnych ptaków. Dlatego wiedzeni upojnym pragnieniem, wciaż o tej samej porze roku, wyruszamy z Hervé do miasteczka Shirakawa, już nie tylko w celach handlowych, ale z chęci ujrzenia czarnych oczu w nieegzotycznej oprawie, przemawiających krzykiem milczenia, niewysłowionym pragnieniem bliskości. Bo w każdej linijce opowiadanej historii tkwi jakieś niedopowiedzenie, jak ulotność motyla z ryżowego papieru stworzonego sztuką 'origami' i fascynującego, jak rozłożysta forma drzewka 'bonsai'.
Dlatego, przekładając każdą, dopiero co przeczytaną kartkę, pozostajemy w niemijającym zachwycie, zadumie zanurzającej nas samych w rozważaniach o sile miłości tak wielkiej, by poczuć co znaczy umierać z tęsknoty za czymś, czego nigdy nie przeżyjesz.
"Jedwab" Alessandro Baricco, to jedna z tych niespiesznie wijących się historii, której nie sposób opisać, bo jest obrazem malowanym delikatnością uczuć, niedoświadczonym dotykiem, pejzażami niewypowiedzianych pragnień. Jest podróżą poza koniec świata i "może po prostu czasami życie przybiera taki obrót, że człowiek nie ma już właściwie nic do powiedzenia".
"Jedwab" Alessandro Baricco
przekład Halina Kralowa
wyd. Czytelnik, 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz