Dzisiejszy dzień przemknął jak struś pędziwiatr, zostawiając za mną smugę rozgrzanego, do czerwoności, kurzu osiadającą na każdej zbyt pośpiesznie minionej chwili, spalającego każdy, nieodradzającą się już, fragment codzienności.
Wpadłam do domu czując się jak jedna z kobiet mieszkających na obrazach Janet Hill. One zdają się być jakby niepełne, złapane w źle ujętnym kadrze, a jednak przepełnione jakąś magiczną aurą własnego, kobiecego świata, słodkiego jak tort bezowy z truskawkami. Takiego, w którym dni wyglądają jak dobrze dobrane pantofle, ale z ulgą zrzucane ze zmęczonych, pod koniec dnia, stóp. Inne będące jeszcze oczekiwaniem, jak nieprzeczytane książki, wciąż będące w zasięgu ręki, jedynie czekające na swój moment, by otworzyć przed nami to, co w nich jeszcze dla nas niepoznane.
Rzuciłam na tapczan torbę, z której wyjrzał rąbek styczniowego numeru "Twórczości" i mały tomik liryki rosyjskiej zamkniętej w przedziale 1880-2005. Mam nadzieję wsiąść z nim do pociągu poetyckiej kolei transsyberyjskiej i przemierzać liryczne światy. Wszak biegnie kolej elektryczna / wędrują cienie po ścianie / ćma ostatnia heretyczka / lata na ogniu płonie (...) na pełnych księżyca brzegach / stanęły, patrzać na rzekę / mamroczą swoje westchnienia / w jakimś nieznanym narzeczu.
Spróbuję zatem zrozumieć cień rosyjskiej nostalgii skrytej w delikatnych dłoniach Anny Achmatowej, powędrować szlakami skrytymi między wierzchołkami palców Osipa Mandelsztama, aż po wyraziście kreślone granice słów Władimira Wysockiego. Będę przekraczać strefy czasowe rozpostarte między końcem XIX wieku i wieku XX, aż po początki wieku XXI zahaczając, wyznaczające czas „gdy liryka rosyjska rozwijała się najbujniej, gdy mnożyły się kierunki literackie i wystąpienia wybitnych jej osobowości.”
Z kubkiem herbaty malinowej, osłodzonej szczypką lirycznego rozmarzenia, wtuliłam sie w miękkie poduchy nadchodzącego wieczoru, mając jeszcze przed oczami szyld księgarni "Czytelnik”, z której umykałam pośpiesznie, by nie ulec pokusie zakupienia kolejnych książek, kuszących dochodzącym mnie, spomiędzy okładek, szeptem. Przyznaję, że uwielbiam szeleszczonącą ciszę tego miejsca.W tym niewielkim wnętrzu mieści się swoista mapa, którą znam na pamięć, pozwalająca pewnie sięgnąć po wydawnictwa sygnowane przez ZL, przystanąć przy niejednym zadziwiającym życiorysie zamkniętym w opasłych tomach fascynujących biografii lub wesprzeć się o kolumnę stojącą na straży, nazbyt skromnych, tomików poezji.
„Czytelnik” szyld, którego, mam nadzieję, nie dotknie nigdy rdza czasu, bo przecież czasami…
Wpadłam do domu czując się jak jedna z kobiet mieszkających na obrazach Janet Hill. One zdają się być jakby niepełne, złapane w źle ujętnym kadrze, a jednak przepełnione jakąś magiczną aurą własnego, kobiecego świata, słodkiego jak tort bezowy z truskawkami. Takiego, w którym dni wyglądają jak dobrze dobrane pantofle, ale z ulgą zrzucane ze zmęczonych, pod koniec dnia, stóp. Inne będące jeszcze oczekiwaniem, jak nieprzeczytane książki, wciąż będące w zasięgu ręki, jedynie czekające na swój moment, by otworzyć przed nami to, co w nich jeszcze dla nas niepoznane.
Rzuciłam na tapczan torbę, z której wyjrzał rąbek styczniowego numeru "Twórczości" i mały tomik liryki rosyjskiej zamkniętej w przedziale 1880-2005. Mam nadzieję wsiąść z nim do pociągu poetyckiej kolei transsyberyjskiej i przemierzać liryczne światy. Wszak biegnie kolej elektryczna / wędrują cienie po ścianie / ćma ostatnia heretyczka / lata na ogniu płonie (...) na pełnych księżyca brzegach / stanęły, patrzać na rzekę / mamroczą swoje westchnienia / w jakimś nieznanym narzeczu.
Spróbuję zatem zrozumieć cień rosyjskiej nostalgii skrytej w delikatnych dłoniach Anny Achmatowej, powędrować szlakami skrytymi między wierzchołkami palców Osipa Mandelsztama, aż po wyraziście kreślone granice słów Władimira Wysockiego. Będę przekraczać strefy czasowe rozpostarte między końcem XIX wieku i wieku XX, aż po początki wieku XXI zahaczając, wyznaczające czas „gdy liryka rosyjska rozwijała się najbujniej, gdy mnożyły się kierunki literackie i wystąpienia wybitnych jej osobowości.”
Z kubkiem herbaty malinowej, osłodzonej szczypką lirycznego rozmarzenia, wtuliłam sie w miękkie poduchy nadchodzącego wieczoru, mając jeszcze przed oczami szyld księgarni "Czytelnik”, z której umykałam pośpiesznie, by nie ulec pokusie zakupienia kolejnych książek, kuszących dochodzącym mnie, spomiędzy okładek, szeptem. Przyznaję, że uwielbiam szeleszczonącą ciszę tego miejsca.W tym niewielkim wnętrzu mieści się swoista mapa, którą znam na pamięć, pozwalająca pewnie sięgnąć po wydawnictwa sygnowane przez ZL, przystanąć przy niejednym zadziwiającym życiorysie zamkniętym w opasłych tomach fascynujących biografii lub wesprzeć się o kolumnę stojącą na straży, nazbyt skromnych, tomików poezji.
„Czytelnik” szyld, którego, mam nadzieję, nie dotknie nigdy rdza czasu, bo przecież czasami…
Rdzewieją szyldy, kurzą się obrazy
mijają lata. Srebro leżąc w wodzie
matowieje. Butwieją zatopione łodzie
i nic się nigdy nie zdarza dwa razy.
Płowieje czerwień i czernieje złoto
biel rękopisów szarzeje w szufladach.
Jeśli nieszczęścia to po nas. I potop
i noc niech po nas dopiero zapada.
Czas mija. Nieruchoma czuję całą skórą
jak strach wypełnia mięśnie, podpełza do kości.
Choroba jest jak ciężka, ołowiana chmura
Całuję życie swoje — chora z namiętności.
Całuję życie swoje — chora z namiętności.
wiersz Anny Piwkowskiej *** (Rdzewieją szyldy, kurzą się...)
fragmenty ze wstępu do "Antologia liryki rosyjskiej" - wyd. ANAGRAM, 2007fragment wiersza Bułata Okudżawy *** (Biegnie kolej elektryczna...)
obrazy autorstwa Janet Hill
fragmenty ze wstępu do "Antologia liryki rosyjskiej" - wyd. ANAGRAM, 2007fragment wiersza Bułata Okudżawy *** (Biegnie kolej elektryczna...)
obrazy autorstwa Janet Hill
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz