Na mole najlepsze są cytryny


Spokojne, ciche popołudnie. Frycek wtulony w fotel przy kominku, Walentyna skulona śpi na poduchach przytulonych do starej, drewnianej skrzyni podróżnej moich rodziców, która aż skrzypi od wspomnień. W kuchni na półce, podwieszonej pod sufitem, wiszą grzyby, zioła i róże. Kwiaty, które uwielbiam, przez co nie sposób je wyrzucić i tak pozostają u mnie, nie tylko stając się pamięcią o tych, od których je dostałam, ale też pamięcią o ich wyjątkowej urodzie. Spoglądam na książkę leżącą na stole i wracam pamięcią do momentu, w którym po raz pierwszy doszedł mnie przejmujący głos Wiery Gran, wtedy, gdy w rękach trzymałam inną książkę, autorstwa Remigiusza Grzeli, "Bądź moim Bogiem", w której autor napisał:
"Ta książka powstała z wielu inspiracji, ale jedną z najważniejszych są losy przedwojennej piosenkarki Wiery Gran (...) Poznawanie Jej losów stało się dla mnie jedną z najciekawszych przygód. Tę powieść dedykuję Jej, z wdzięczności za wtajemniczenie".
Dzięki Remkowi i jego ksiażce, dla mnie, było to także pierwsze wtajemniczenie w życie Wiery Gran. Mam nadzieję, że książką, która leży teraz na stole stanie się jego kolejnym etapem.
Obok niej stawiam kubek z gorącą herbatą. Rozkrawam soczystą cytrynę na dwie połówki.
„Na mole najlepsze są cytryny. Kroi je pani na równe części i rozkłada po półkach i szufladach. Na mole najlepsze są cytryny”.
Nagle dochodzi do mnie cierpki smaku tych słów i sama czuję się trochę jak mól, wkradając się w zamknięty przed wszystkimi świat Wiery Gran. Trochę jak intruz, który dotyka jej intymności, tajemnic, niełatwego i niejednoznacznego życia. A przecież staram się jak najdelikatniej przekładać kartki czytanej książki, wstrzymywać oddech, kiedy uchylają się niepewnie drzwi do paryskiego mieszkania piosenkarki. Zamkniętej nie tylko w ciemnych pokojach, ale zamkniętej w samej sobie, swoich wspomnieniach, bolesnych doświadczeniach i jej tylko znanej prawdzie, której niełatwo dzisiaj dociec.
"Siedzi na łóżku. Pochylona. Jakby na straży swojego lęku. Ręce założone na kolana. Twarz z rzadka oświetla migający ekran telewizora. Jest u siebie. W schronie. W getcie pół wieku później. Wie na pewno, że musi się ukrywać. Niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku. Wszyscy są podejrzani".
I chciałabym móc ująć ją za te złożona na kolanach dłonie i szepnąć, że już nie musi się bać, dodać jej odwagi do sięgniecia po swoje wspomnienia bez strachu wystawienia siebie na ponowne oskrżenia. A może to tylko ja sama próbuję sobie dodać odwagi do pójścia za Agatą Tuszyńską i kolejnymi rozdziałami książki "Oskarżona: Wiera Gran", do przejścia kolejnych rozdziałów życia pięknej Wiery, rozkrawanych na połówki, ćwiartki, tak by dojść do środka, do smaku jej istnienia, może czasem nazbyt kwaśnego, wykrzywiającego jej twarz jak w "krzywym zwierciadle", przez co znacznie trudniej spostrzec jej prawdziwe oblicze.
"Większość ludzi ma kogoś, z kim dzieli los, ma lustro w drugiej parze oczu. Taką rolę spełniała dawniej moja mama. Ale jej nie ma. Już od lat jej nie ma. Zostaję sama. Zdejmuję sukienkę, zmywam makijaż. Zrzucam boa. Drętwieję na fotelu. Po fajerwerkach braw i bisów - cisza jest dojmująca. Już nie odbijam się w lustrach zachwyconych oczu... Przestaję istnieć".
Ale być może właśnie takim lustrem, oczami, w których mogłaby się przejrzeć, stała się, dla Wiery Gran, Agata Tuszyńska, która podjęła się próby pokazania niezwykłego życia piosenkarki, dzięki czemu zwyczajna dziewczyny z Wołomina, której śpiew został zagłuszony przez oskarżenia i brutalność świata ją otaczającego, ponownie może istnieć. Zaistnieć dla nas.
"Pamiętam, kiedy po raz pierwszy dostałam róże. Mój Boże, RÓŻE! To było niewyobrażalne, ja Wiera, córka Liby, z Wołomina, spod stacji kolejowej, ja, dla mnie - królewskie kwiaty! Nie bardzo wiedziałam, co z nimi zrobić, jak się zachować. Pogłaskałam je po... twarzy".
Czy książka Agaty Tuszyńskiej, będzie jak ten gest łagodnego pogłaskania twarzy Wiery Gran, gest rozgrzeszenia, oczyszczenia?
Wracam zatem do przedwojennej Warszawy, po cichutku, w miarę możliwości niezauważona, przysiadam na krawędziach kartek...
 
"Oskarżona: Wiera Gran"
Agata Tuszyńska
wyd. Wydawnictwo Literackie, 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

Tak czyta się tylko raz

Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj  zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego,  co p...