Ten, który kocha, poznaje. Biedny jest, kto nie kocha.
Jak przed pogańskim wzorkiem święte hostie
niezliczone życia wydadzą mu się pospolite.
Temu tylko, kto kocha, zabłyszczy Różnorodność
i stanie mu otworem dom obu tajemnic:
tajemnicy bolesnej i tajemnicy radosnej.
Kocham cię, Błogosławiona chwila,
gdy zakochałam się w tobie.
Elsa Morante "Alibi"
tłum. Konstanty A. Jeleński
"Chwile oderwane", wyd. słowo /obraz terytoria
Długo zbierałam się na odwagę, aby napisać kilka słów, o jednej z najbardziej przejmujących korespondencji, w dokuczliwej obawie, by nie zburzyć delikatnej struktury wyznań zebranych w listach odzwierciedlających wrażliwość na sztukę i wrażliwość sztuki życia. Podskórnego drżenia uczuć. Konieczności istnienia dla siebie. W sobie nawzajem odnajdującej uzasadnienie egzystencji naznaczonej trudnymi doświadczeniami kształtującymi indywidualne widzenie świata. Przeglądając się w źrenicach oczu patrzących z daleka, choćby ich wyraz nie oddawał całkowicie zgodności charakterów i opinii, ale łączył ich nicią nierozerwalnego oddania. Splecionych w nienasyceniu obcowania ze sobą. Scalających lata rozłąki narzuconej biegiem historii. Ogromu troski o siebie i swoje talenty. Swoistości naczyń połączonych zamkniętych w ciszy trudnych do wypowiedzenia na głos pragnień. Eliksiru na własne zwątpienia, niewiarę w swoje moce twórcze. Dzieląc się jednakowoż swoimi "stanami muzycznymi". Rysunkami. Pantomimą czy baletem słowa, jak określał swoje próby literackie Ludwik Hering.
Nic – tylko jeden cieniutki ból, jakby włos zaczepiony o guzik ściągał skórę karku. - Raptem ulga - tułów zrywa strzępy ścięgien i pada przy śpiącym. - Otwarte oczy patrzą w ziemię. - - - Bezgłowy kadłub porusza się - przyklęka - wodzi palcami po podłodze - szuka - znajduje - wstaje - maca rozkrzyżowanymi ramionami po murze - szuka końcami stóp gruntu - podchodzi do pieca. (…) Przerażone oczy nawleczonej na nitkę świadomości głowy - widzą --- (...)”
Wzmacniając wiarę w sens swoich artystycznych poczynań. Podejmowanych prób tworzenia od nowa. Z ogromnym trudem z jakim jest życie zaczynać od początku Z przeszywającym lękiem zrywanych nitek więzi zbyt długiego niekiedy milczenia i nawlekania ich ponownie by załatać niewypełnione słowem przestrzenie odosobnienia.
Korespondencji przesiąkniętej nieodłączną potrzebą przemierzania własnych upodobań, kontrastów światła padającego na kawałki ziemi niosącej ciężar ich stóp i dotkliwość wojennych wspomnień. Niemierzalnej, w żadnej skali matematycznej, tęsknocie. Niewyrażalnego przeżywania oddzielnych chwil, "zmysłowej radości życia", choć rozdzielonej niezaspokojonym głodem bliskości zapisanej w epistolograficznym akcie oddania. Szczerości rozpostartej do wejrzenia duszy, z jej cieniami i choćby nikłymi rozbłyskami rozjaśniającymi mrok podwojonej samotności. Wnikliwości z jaką czytają siebie nawzajem.
Wysłałem Ci list i już chcę pisać dalej. Bo pisać mało, to jakby nic - a wtedy chciałoby się pisać ciągle. Po napisaniu mam skrupuły (głupie), że piszę o swoich ciągle sprawach i wątpliwościach, ale wiem, że te skrupuły nie mają sensu - bo naprawdę ja nie mam nikogo, któremu bym mógł pisać jak Tobie, nikogo, który by mógł mnie usłyszeć j a k Ty i przed którym naprawdę się nie wstydzę być taki jaki jestem bez "uróżowienia" ani bez pamfletu na siebie."
Listy Józefa Czapskiego i Ludwika Heringa to wielkie wyzwanie: czytania i patrzenia. Czułości z jaką trzeba objąć osamotnione serca i uczucia rozpostarte ponad wyznaczonymi granicami, pomostami wszelkich możliwych do nakreślenia międzyludzkich relacji, na siatce współrzędnych geograficznych naznaczonych tęsknotą i potrzebą wyglądania siebie. Szukania spełnienia w żarliwości słowa, w grudce zaschniętej farby na białym płótnie dającym możliwości samospełnienia nie tracąc gruntu, choć kurczącego i sypiącego się, pod nogami. Realizmu otaczającej rzeczywistości dostrzegającej okrucieństwo świata. Poddając się chwilom zwątpienia w sens życia, niedomaganiom fizycznym, upadkom ducha, przemęczenia, ale jednocześnie nie tracąc spostrzegania piękna, choćby w detalach czucia formy i słowa, w konieczności pracy i wysiłku będącej źródłem oddechu. Usprawiedliwienia życia.
(...) ja już mocno podstarzały, przemęczony i marny, gubiący papierki, zapominający - jednocześnie o d e j ś ć nie mogę - to wiara ludzi tam, może, że ich kocham, że ludzie, którzy wzajemnie ze sobą są źle czy wcale, mają od mnie zaufanie, więc jak zawsze staram się kleić, co się rozkleja. (...) Chciałbym umrzeć nieraz - bo naprawdę nieraz daje mi się, że nie mam czym żyć, czym oddychać. (...) Ale to są ułamki sekund - ale w gruncie pragnę szczęścia i życia - i świata, gdzie by nie wisiał miecz Damoklesa na głową każdego z nas, gdzie jest poczucie c z a s u i p r a w a wypełnienia tego czasu miłością i sztuką.
Czytam. Z zapartym tchem przenikając delikatną tkankę niezwykłego oddania dwóch nietuzinkowych postaci. Prostotę ich uczuć, siłę przyjaźni i ogrom udzielanego sobie wsparcia. Miłości zbyt silnej by ją odeprzeć. Metafizycznego współodczuwania w potędze pamięci. Smaku filiżanki herbaty i paczki papierosów. W egzystencjalnych rozważaniach ukazujących siebie, w autentycznym, do bólu przeszywającym, gęstym autoportrecie artystów poszukujących spełnienia. Bliskich i odrębnych. Wiernych sobie na dnie niespokojnych snów podszytych lękiem pierwszego świtania.
A my czuliśmy, jak nas mgła tajemna spowija,
Jak pod stopę się kładzie ziemia niczyja -
Ale księżyc feluką ze srebra
Przeciął mrok, wspólną noc nam odebrał...
Anna Achmatowa
Z cyku "Stronice Taszkienckie"
Józef Czapski, Ludwik Hering
Listy 1939-1982 - tom 1
wyd. Fundacja Terytoria Książki
Uwielbiam listy, muszę sobie kupić. Małgoś, Ty zawsze wiesz, czego mi potrzeba do życia. Ucałowania!
OdpowiedzUsuńKoniecznie. Polecam. Te wyjątkowe listy. Jestem pewna, że Twoja dusza wyczyta w nich wszystko, co niosą w swojej podwojonej wrażliwości. Ściskam mocno, weekendowo, Małgosiu.
UsuńDziękuję :)
Usuń