Zbierasz ślady swoich stóp by zamknąć w pudełku jak pamiątki z licznych podróży. Dalekich i bliskich. Odciśniętych na piasku i zmytych rytmicznym przypływem oddychającego morza. Znikających nad ranem niczym zgaszona samotność latarni morskiej zasypiającej w spiralnych korytarzach przybrzeżnych muszli. Odbijających echem skrywane myśli.
Podążasz śladem sroki wykradającej niedzielne słowa modlitw zagniecionych w kolorowych paciorkach odpustowych różańców, skrytych w wielobarwnej rozecie pobliskiej katedry. Bibeloty wspomnień kolekcjonując niczym nagrzane słońcem kamyki i piegi na nosie przesypane przez drobne sitko słomkowego kapelusza. Jak drobinki rtęci wyznaczające temperaturę letnich uczuć.
Wiatrak miele wciąż to samo powietrze. Duszne i parne. Utkane z gęstości przybrzeżnych żywiołów rozbijających się o strzeliste skrzydła siedmiomasztowca kołyszącego się lekko w zagłębieniu dłoni. Pragniesz. Przycumować u zarania zachodzącego słońca w przesmyku przysłoniętej źrenicy zamykając niebieski horyzont. W płynnym ruch bujanego fotela usypiając znużone lato.
W taki gorąc, to tylko odpłynąć w myśli albo w zaczytanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
najchętniej na pokładzie siedmiomasztowca płynącego w nieznane... serdeczności
Usuń