Wślizgnęła się wraz z porannym chłodem usadawiając przy rozbudzającej się parze smykłych kozaków, które wcale nie były chętne do wystawienia swoich przytartych nosów za drzwi. Oczekiwana, choć zawsze niosąca w sobie powiew niepewności. Zeszłam na dół ciągnąc za sobą powoli zsuwające się ze stóp skarpetki, aurę zaspania i ciekawość wyglądającą zawadiacko z kaptura szlafroka.
Otworzyłam. Kopertę z nowym dniem, który wymknął się białą kartką, by po chwili zacząć zapisywać się linijkami czarnych głosek, kołyszących się na niepewnie jeszcze stawianych nóżkach. Moja codzienna korespondencja z życiem. Witaj.
Poranek zaczął nabierać kształtów, pękatego kubka z mlekiem i kanciastej kostki czekolady. Spojrzałam w lustro szukając siebie. Krople wody spływały po rzęsach zmywając zaschniętą senność. Pociągnęłam je tuszem, by nabrały barwy, by wyostrzył się jak wzrok wyszukujący jasności za oknem. Jeszcze ciemno. Łyk waniliowej kawy i odrobina goryczy na podniebieniu, by nie było za słodko. Dla codziennej równowagi.Tymczasem w drodze do pracy minęłam go nieoczekiwanie. Posłał jeden z tych swoich rozczulających uśmiechów. Podpierając się parasolką, którą nosił by chronić się nie tylko przed deszczem, ale przed wszelkimi możliwymi niedogodnościami codzienności, które zwykły spadać z nieba niespodziewanie. Trzymał ją za zgrabnie wyprofilowaną rączką, jakby trzymał pomocną dłoń. Wszak każdy potrzebuje wsparcia, czasami jakiegokolwiek. Miałam ochotę udać się z nim na spacer, ale spieszyłam się zbytnio, by móc zatrzymać się przy nim na dłużej. Patrzyłam jak znika po drugiej stronie rzeczywistości.
Nie bliskość ale dystans
nie ciepło ale chłód
kiedy jawi się wizja
niezgodna z porządkiem dnia
Poddani jesteśmy jej przemianom
bo raz wciąga nas w górę
to znów podtapia w grzęzawiskach zwątpienia
Słowo przetarło się jak zleżała tkanina
ale wciąż służy
odświętność każe nam szukać
w pozorach piękna
więc wybieramy codzienność
Za oknem znowu ciemność. Zaklejam kopertę z gęsto utkaną kartką przetartych słów.
Mam nadzieję, że jutro ponownie wślizgnie się siwym porankiem i znajdę ją na progu, nowego dnia.
wiersz Julii Hartwig Wybór
114 Zeszyty Literackie, lato 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz