Łyk modlitwy na dobranoc

Zaciągam grubą zasłonę niczym warstwę skóry na wciąż żywą tkankę zachodzącego słońca. We fragmentaryczności świata, zamkniętego w oprawkach twoich okularów, doszukuję się cykliczności niespokojnych oddechów. Pejzażu zmęczonego ciała w zagnieceniach wypłowiałej pościeli. 
Patrzę jak zaciskasz palce na koniuszkach dnia przytrzymując na dłużej zmienność rytmu życia. Słucham jak chodzisz po powierzchni kruszącego się wiersza. Zbieram okruszki próbując wygładzić powierzchnię pod twoimi stopami. Podając łyk modlitwy na dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

Tak czyta się tylko raz

Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj  zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego,  co p...