Słowa stały się nielotne, jak to pięknie nazwał niedawno Remek Grzela na swoim blogu „bezskrzydłe”. Ciężko opadają na kartkę gęstą kroplą tonąc w strukturze nieprzezroczystości bieli, pozostawiając jedynie szarą powierzchowność nienazwanych wrażeń. Niezdolne do uniesienia swojego przesłania. Niewymownie martwe i nieme. Może przemarznięte jak zimowe poranki budzące się czasami tak przejmująco znieruchomiałe od chłodu, że nawet otwarcie oczu grozi rozkruszeniem dopiero co powstającego dnia. Poświaty. Przygasłej jasności widzenia tego, co jeszcze śpi w zalążku późniejszego rozkwitu.
Jak poskładać połamane konary przydrożnego uchwycenia przemykającej chwili schowanej w podstępnej prozie codzienności? Próbuję.
Gonię nie oglądając się wstecz. Biegnę za cieniem czasu, który znika tuż za rogiem uliczki zakręconej ostrym łukiem przecinającym sznurowadła, nazbyt mocno ściśnięte wokół stóp potykających się o najdrobniejsze nierówności. Niezgrabność nieuchwyconego czasu szyderczo śmieje się wprost w wypatrujące go oczy. Może dlatego ostatnio mój wzrok stracił na swej ostrości pod nazbyt ciężką przysłoną zmęczenia. Mniej zauważam. Z ciągle załzawionym obrazem rzeczywistości nie odnajduję wyrazistości spostrzegania realności świata. Okulary zaś, jedynie, uwidaczniają kolejne rysy wyżłobione wokół ciągle przymrużanych oczu. Zagniecenia myśli. Przyglądam się zniekształceniom odbijającym się w krzywym zwierciadle zdarzeń. Biegnę zostawiając za sobą nieumiejętność oceny sytuacji, nadwątlone relacje i gorycz nadużycia mojej naiwnej wiary w nienaruszalność zwyczajnej przyjaźni.
Bagaż doświadczeń uwypuklony na plecach wznosi się garbem niepoprawnej naiwności. Marna ze mnie uczennica życia. Uciekam. Chowam przed zranieniem, choć wiem, że całkiem nie zdołam. Zapełniam najmniejsze szczeliny pustki, z dozą nieustępliwej przekory, dopisując w kalendarzu kolejne przystanki, gdzie chciałabym przystanąć, schować się pod zadaszeniem, choćby chwilowego zachwytu. Życiodajnej refleksji, która poruszy przemarznięte emocje utkwione w lodowej bryle nienaruszalnego wzruszenia. Próbuję się ogrzać na wykładzie Uniwersytetu Otwartego UW. Po trzech semestrach płomiennego oczekiwania na zebranie się grupki zainteresowanej kulturowo-egzystencjalną interpretacją literatury, musiałam dokonać zmiany. Apetyt na temat tak ogromny, jak tort bezowy z truskawkami, ale gdzież szukać truskawek w środku zimy. Chętnych zbyt mało, a ja wiedziona niezaspokojonym głodem zapisałam się, w zamian, na kolejną odsłonę wykładów o kontrowersyjnych postaciach literatury polskiej i obcej.
Pierwsze spotkanie. Charles Pierre Baudelaire. Salka na wydziale geografii staje się miejscem nowej podróży, kartograficznym zapisem literackich dokonań i życiowych poczynań nieprzeciętnej osobowości artystycznej bohemy Paryża.
Miasto, które pochłania tajemnice bytów poszczególnych
I przetwarza je we własną: miasto bez tajemnic, zrobione z tajemnic.
Miasto Sorbony, na której studiował nieomal każdy (oprócz niego);
W którym podobno jest wzór wszelkich miast, nawet Rzymu;
Słodycz cieni platanów i gorzka kawa w czerwcu, gdy
Cukier krąży w żyłach rozgrzanych wiedzą nastolatek tak samo
Jak w wapnie mądrych starców, na placu del al Sorbonne, piąta
I szósta dzielnica, quel flop! - wszystkim brak ojca albo matki
I to niekiedy ich łączy; si non - samotne kobiety w środku nocy
Przesyłają komunikaty alfabetem Morse'a przez ściany; miasto
Wielu mostów; miasto, które przeklinał Verlaine, Rimbaud, Norwid,
de Nerval, Słowacki, Mickiewicz, Eluard, Miłosz, Hłasko, Rilke,
Villon, Baudelaire (...)
W poczuciu samotności i matczynego odrzucenia tułam się za Baudelaire'em po ciemnych zaułkach miasta, gdzie młody poeta szuka ukojenia bólu zranienia w ramionach kobiet nazbyt lekkich obyczajów. W ukochaniu sztuczności porzuca wszelką naturalność, stwarzając własny wizerunek, obraz, któremu mogliby się przyglądać inni, w podziwie dla jego odmienności, gdy tymczasem cień jego matki snuje się za nim zniekształcając jego relacje z innymi kobietami. Nierozerwalna nić emocjonalna staje się dla niego swoistym zniewoleniem, a jednocześnie wiecznie poszukiwanym pragnieniem, w życiu i w poezji, skrywając się w wypaczeniach, brzydocie i wszelakich przerysowaniach postaw, zachowań, obrazów znajdujących odzwierciedlenie w jego wierszach. Skazany na wiekuistą samotność.
Po wykładzie, zmierzch rozświetlonego latarniami Krakowskiego Przedmieścia wydał się nieskazitelnie piękny. Nienaruszalny. Niemożliwy do jakiegokolwiek zniekształcenia. Charles Pierre Baudelaire. Odwracalność
Aniele pełen chwały, czy możesz znać ten lęk,
Winę, wstyd, płacz, umieranie,
Niejasny koszmar tych okrutnych nocy
Które ściskają serce tak, jak mnie się papier?
Aniele pełen chwały, czy możesz znać ten lęk?
(...)
Aniele pełen piękna, czy już poznałeś starość,
Strach starzenia się, nieznośny zamęt
Czytania tajemnic skrywanych poświęceń
W oczach, z których moje się nie wycofały?
Aniele pełen piękna, czy już poznałeś starość?
Jak poskładać połamane konary przydrożnego uchwycenia przemykającej chwili schowanej w podstępnej prozie codzienności? Próbuję.
Gonię nie oglądając się wstecz. Biegnę za cieniem czasu, który znika tuż za rogiem uliczki zakręconej ostrym łukiem przecinającym sznurowadła, nazbyt mocno ściśnięte wokół stóp potykających się o najdrobniejsze nierówności. Niezgrabność nieuchwyconego czasu szyderczo śmieje się wprost w wypatrujące go oczy. Może dlatego ostatnio mój wzrok stracił na swej ostrości pod nazbyt ciężką przysłoną zmęczenia. Mniej zauważam. Z ciągle załzawionym obrazem rzeczywistości nie odnajduję wyrazistości spostrzegania realności świata. Okulary zaś, jedynie, uwidaczniają kolejne rysy wyżłobione wokół ciągle przymrużanych oczu. Zagniecenia myśli. Przyglądam się zniekształceniom odbijającym się w krzywym zwierciadle zdarzeń. Biegnę zostawiając za sobą nieumiejętność oceny sytuacji, nadwątlone relacje i gorycz nadużycia mojej naiwnej wiary w nienaruszalność zwyczajnej przyjaźni.
Bagaż doświadczeń uwypuklony na plecach wznosi się garbem niepoprawnej naiwności. Marna ze mnie uczennica życia. Uciekam. Chowam przed zranieniem, choć wiem, że całkiem nie zdołam. Zapełniam najmniejsze szczeliny pustki, z dozą nieustępliwej przekory, dopisując w kalendarzu kolejne przystanki, gdzie chciałabym przystanąć, schować się pod zadaszeniem, choćby chwilowego zachwytu. Życiodajnej refleksji, która poruszy przemarznięte emocje utkwione w lodowej bryle nienaruszalnego wzruszenia. Próbuję się ogrzać na wykładzie Uniwersytetu Otwartego UW. Po trzech semestrach płomiennego oczekiwania na zebranie się grupki zainteresowanej kulturowo-egzystencjalną interpretacją literatury, musiałam dokonać zmiany. Apetyt na temat tak ogromny, jak tort bezowy z truskawkami, ale gdzież szukać truskawek w środku zimy. Chętnych zbyt mało, a ja wiedziona niezaspokojonym głodem zapisałam się, w zamian, na kolejną odsłonę wykładów o kontrowersyjnych postaciach literatury polskiej i obcej.
Pierwsze spotkanie. Charles Pierre Baudelaire. Salka na wydziale geografii staje się miejscem nowej podróży, kartograficznym zapisem literackich dokonań i życiowych poczynań nieprzeciętnej osobowości artystycznej bohemy Paryża.
Miasto, które pochłania tajemnice bytów poszczególnych
I przetwarza je we własną: miasto bez tajemnic, zrobione z tajemnic.
Miasto Sorbony, na której studiował nieomal każdy (oprócz niego);
W którym podobno jest wzór wszelkich miast, nawet Rzymu;
Słodycz cieni platanów i gorzka kawa w czerwcu, gdy
Cukier krąży w żyłach rozgrzanych wiedzą nastolatek tak samo
Jak w wapnie mądrych starców, na placu del al Sorbonne, piąta
I szósta dzielnica, quel flop! - wszystkim brak ojca albo matki
I to niekiedy ich łączy; si non - samotne kobiety w środku nocy
Przesyłają komunikaty alfabetem Morse'a przez ściany; miasto
Wielu mostów; miasto, które przeklinał Verlaine, Rimbaud, Norwid,
de Nerval, Słowacki, Mickiewicz, Eluard, Miłosz, Hłasko, Rilke,
Villon, Baudelaire (...)
W poczuciu samotności i matczynego odrzucenia tułam się za Baudelaire'em po ciemnych zaułkach miasta, gdzie młody poeta szuka ukojenia bólu zranienia w ramionach kobiet nazbyt lekkich obyczajów. W ukochaniu sztuczności porzuca wszelką naturalność, stwarzając własny wizerunek, obraz, któremu mogliby się przyglądać inni, w podziwie dla jego odmienności, gdy tymczasem cień jego matki snuje się za nim zniekształcając jego relacje z innymi kobietami. Nierozerwalna nić emocjonalna staje się dla niego swoistym zniewoleniem, a jednocześnie wiecznie poszukiwanym pragnieniem, w życiu i w poezji, skrywając się w wypaczeniach, brzydocie i wszelakich przerysowaniach postaw, zachowań, obrazów znajdujących odzwierciedlenie w jego wierszach. Skazany na wiekuistą samotność.
Po wykładzie, zmierzch rozświetlonego latarniami Krakowskiego Przedmieścia wydał się nieskazitelnie piękny. Nienaruszalny. Niemożliwy do jakiegokolwiek zniekształcenia. Charles Pierre Baudelaire. Odwracalność
Aniele pełen chwały, czy możesz znać ten lęk,
Winę, wstyd, płacz, umieranie,
Niejasny koszmar tych okrutnych nocy
Które ściskają serce tak, jak mnie się papier?
Aniele pełen chwały, czy możesz znać ten lęk?
(...)
Aniele pełen piękna, czy już poznałeś starość,
Strach starzenia się, nieznośny zamęt
Czytania tajemnic skrywanych poświęceń
W oczach, z których moje się nie wycofały?
Aniele pełen piękna, czy już poznałeś starość?
fragment wiersza Macieja Niemca Te Dwadzieścia Dwa Lata
oraz przekład jego autorstwa wiersza Charles'a Baudelaire'a Odwracalność
z tomiku Serii Poetyckiej Zeszytów Literackich "Stan Nasycenia"
Co rozumiesz przez odwracalność słów ,Małgosiu?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Odwracalność słowa czyli ich druga strona, lustrzane odbicie, a może podszewka, bo słowo objawia się swoim wierzchnim obliczem, podczas gdy czasami kryje pod sobą także inne znaczenie. Chociaż czasami i zupełnie nie, ale jeśli nie zerknąć na drugą stronę, nie odwrócić słowa to się nie będzie wiedziało. Można wtedy je źle zrozumieć, przeinaczyć prawdziwe znaczenie. Pozdrawiam Molekułko :)
UsuńJa to nazywam głębią .
UsuńPozdrawiam:))
Pozdrawiam Molekułko :))
Usuńsłowa to przecież najzwyklejsze składniki, same w sobie nic nie znaczą, nic niezwykłego. natomiast umiejętność ich połączenia w oryginalny, szczególny sposób - daje im moc, siłę.
OdpowiedzUsuńnieodwracalność słów - jest chyba lekkim nadużyciem. słowa to nie czas, można je cofać. ja cofam, wycofuję się, zmieniam. ciągłe nowelizacje są mi możliwe i dostępne.
a czy to dobrze, czy nie, to już inna, za każdym razem indywidualna sprawa.
pozdrawiam serdecznie.
Dla mnie słowo to więcej niż składnik, każde ma swoje znaczenie, jakieś przesłanie, zadanie, a złożenie ich obok siebie, razem, potrafi zmienić na istocie każdego z nich, a czasem zaiste dodać siły przesłania.
UsuńAle słów czasem nie da się cofnąć, raz wypowiedzianę idą dalej, przechodzą na inne usta, zmieniają znaczenie, nigdy nie wrócają w tej samej postaci. Raz wypowiedziane w zależności od ich zrozumienia potrafią przeinaczyć swoje znaczenie. Ale każdy z nas ma prawo odbierać tę odwracalność lub jej brak po swojmu, czyli, jednym słowem słowo ma moc niezwykłą, bo potrafi każdego z nas wyrazić inaczej :)
Małgosiu ja myślę, że są słowa, których cofnąć się nie da, nawet gdyby bardzo się chciało. Raz wypowiedziane nabierają swojego własnego życia a ich interpretacja podlega nieustannym zmianom i przeinaczeniom, gubiąc czasem swój sens. Jesteśmy niedoskonali i nasze słowa też takimi są, te wypowiedziane w najlepszej intencji zmieniają swoje znaczenie w zależności od tego, kto słucha. Wszyscy mamy swój własny filtr. Są słowa, które wręcz zabijają. Mój tata powiedział kiedyś, że mnie można słowem zabić, bronię się rozpaczliwie, ale im jestem starsza, tym mi trudniej leczyć rany i nie ma to nic wspólnego z wybaczeniem. Wiara w nienaruszalność przyjaźni nie jest naiwnością, po prostu czasem uważamy za przyjaźń relację, która nią nie jest. Każdy inaczej ją pojmuje, to słowo, któremu nadajemy różne znaczenie. Nie trać wiary w przyjaźń, nawet jeśli stracisz wiarę w przyjaciela:-) Ściskam Cię serdecznie i wybacz, że tak rzadko się odzywam :-))) Ucałowania:-)
OdpowiedzUsuńKochana Elu, dziękuję za tyle pięknych i mądrych słów. Nie mam czego wybaczać, bo wiem, że zaglądasz kiedy możesz. Ja uwielbiam Twoje odwiedziny, bo Twoje słowa zawsze dają mi siłę. Dziękuję Eluniu, ściskam Cię najmocniej, z całego serca :)))
UsuńOdwracalność słów to ciekawe wyrażenie, myślę, że może ono budzić wiele skojarzeń. Słowa najczęściej mają wiele znaczeń, ważny jest też ich kontekst, stąd mogą być one zupełnie różnie odbierane. Czasem odwrócone słowo może być bolesne dla osoby, która je wypowiedziała. Małgosiu, bardzo mi przykro z powodu tej zawiedzionej przyjaźni. Jesteś osobą o ogromnej wrażliwości i myślę, że ktoś tego nie docenił. To co nazywasz naiwnością dla mnie jest wielką otwartością i lojalnością wobec osoby, którą uważałaś za przyjaciela. Baudelaire...muszę wrócić do tego poety, troszkę przeze mnie zapomnianego. Dziękuję za wiersze, pozdrawiam Cię najgoręcej:)))
OdpowiedzUsuńCóż, ze słowami trzeba po prostu uważać, co i do kogo się mówi. Wciąż uczę się ich używać.
UsuńDroga Genevieve, ściaskam Cię najmocniej, Baudelaire'a sama na nowo odkrywam. Przez życie łatwiej czasem dojść do sedna poezji. Pięknego, nowego tygodnia. Ucałowania :)))
Słowa, każdy z nas rozumie je inaczej, dosłownie, jednoznacznie, wieloznacznie, metaforycznie. Myślę, że owo pojmowanie słów, zdań, tekstów zależy od indywidualnego postrzegania świata każdego z nas, od naszej wiedzy, doświadczenia, rozumienia, dokonywania analogii i tysiąca innych czynników. Wiele osób przeczytało Małgosiu Twój tekst, a każdy z nas zrozumiał go inaczej, zwrócił uwagę na inne wątki. Poruszyłaś ciekawe zagadnienie, słowa podszewką podszyte. Serdeczności!
OdpowiedzUsuńI może to jest właśnie niezwykłość, ale i przekleństwo słowa, że niby proste, a jednocześnie potrafiące być tak wieloznaczne i wieloznacznie odbierane. Podszewka. Ucałowania Dominiczko!
Usuńwyskoczyło u mnie, że napisałaś nowy post. Co prawda, nie natrafiłam teraz na niego, ale okazało się, że starego jeszcze nie przeczytałam:)
OdpowiedzUsuńW wiersze Baudelaire'a kiedyś się wielce wczytywałam. Jedno jest pewne, słowa mają moc, nawet kiedy ich znaczenie zostanie zmienione.
Napierw wyskoczyło sobie nazbyt wcześniej, później wszystko się skasowało i zostało, no właśnie nic. Można by rzec, że słowa się ode mnie dzisiaj odwróciły :) Pozdrawiam serdecznie.
UsuńA ja to piszę sobie najpierw w wordzie:)
UsuńJuż dzisiaj tak zrobiłam :) Serdeczności Montgomerry.
Usuń