Co pod słowami leży niewyrażone

Mam wrażenie, że życie prześlizguje się między mną a moim cieniem rozsypującym się w szare drobinki pod wpływem zbytniego pośpiechu, osiadając warstwą kurzu na czubkach zmęczonych pantofli. Dzień kojarzy mi się z pospiesznym ich zakładaniem i zrzucaniem w progach domu zanurzającego się we wszechogarniającym przyprószeniu nadchodzącego wieczoru. Ciastko czekoladowe.
Miękkość kapci spawalnia rozbiegane stopy, wycisza swoim ciepłem i poczuciem komfortu u schyłku znikającej jasności. Przytrzymuję jej odejście światłem zapalonych lamp, stłumionych pod krągłymi kształtami słonecznych kloszy, szumem zmywarki w kuchni, której zdaje się, że może pójść w konkury z falami przysypiającego morza codzienności, rozbijając się o kanciasty brzeg zanikającego dnia, w nienaganności złożonego w kostkę prania. Późnym wieczorem zaś, kiedy nawet okulary opadają niczym ciężkie powieki próbuję jeszcze wtulić się w szerokie objęcia Jarosława Iwaszkiewicza. Czytam malutkie kawałeczki wzięte z jego życia, smakując każde zdanie jak Iwaszkiewiczowską poziomkę, przygryzając na wargach do pierwszego smaku kropli, ujętego między opuszkami palców, słowa. Poczuciu gęstej faktury druku skroplonego na białym obrusie nieskazitelnie intrygującego jestestwa, czającego się w zagnieceniach mojego niedospania. Warto nie spać, nie śnić nawet, wyjść poza obszar prozy codzienności, by podążać wijącymi się wąskimi ścieżkami kryształowych ziarenek cukru, w ukołysaniu dziecięcych pragnień i w pierwszych dźwiękach muzyki Chopina. Zadumać się w cieniu przedwcześnie zmarłego ojca małego Jarosława.
"Musiał ze swoimi zdolnościami, marzeniami, pragnieniami zamknąć się. Czytał dużo, trochę pisał, pracował cicho" - pisał Jarosław Iwaszkiewicz o jego życiu. "To wszystko. To przecie nic nadzwyczajnego. Prawda? Oczywiście. Nic nadzwyczajnego. Tak sobie. Życie jak życie. Gwiazdy takie same. W nocy spacer. Żaby w stawie rechotały. Ale nie, nie; jednak to jakieś bardzo smutne. [...] Ja jestem stary sentymentalista, [...] mi się ocieka serce na myśl o tym cmentarzu".
Brzoza w ogrodzie uderza delikatnie srebrnymi blaszkami liści.
Koniuszek księżyca zahacza o rąbek kartki przerzucając ją zawadiacko. Swoim idealnie wykrojonym profilem zalotnie wygląda sponad wierzchołków choinek śpiących w pobliskim lesie. Odkładając książkę na stolik spoglądam jeszcze na dedykację wpisaną przez autora biografii. Sny się potrafią przyśnić nawet na jawie.
Tymczasem przede mną niedługo pakowanie torby i dwudniowy wyjazd do Krakowa. Znowu w stronę niedawno porzuconego za szczytami gór Podhala.  Zamykam oczy, by przywołać niedawne obrazy.
Wstająca z dolin mgła drobnym obłoczkiem (jedynym) przemknęła po zatartym zboczu i unosząc się ku górze, przeszła niedaleko ode mnie. "Będzie jutro deszcz" - pomyślałem powierzchnią duszy, słowami, czując jednocześnie, jak zawieram braterstwo nierozerwalne z tym, co pod słowami leży niewyrażone i nigdy nie dostanie się na powierzchnię, podobne do utajonej żyły drogocennego metalu.


fragment z "Innego życia. Biografii Jarosława Iwaszkiewicza"
autorstwa Radosława Romaniuka
oraz fragment Noclegu w górach z "Podróży do Polski"
Jarosława Iwaszkiewicza


12 komentarzy:

  1. Małgosiu Kochana, miło jest zatopić się w lekturze po męczącym dniu, zwłaszcza, że to książka, dotykająca tak fascynującej postaci, jaką był Jarosław Iwaszkiewicz. A u mnie wciąż "gorący okres", dziś wybieram się do Poznania a stamtąd dalej do Koszalina, ale na krótko, więc w przyszłym tygodniu będę już z powrotem. Może wolałabym, tak jak Ty, wybrać się do Krakowa, bardzo lubię to miasto, lecz na razie musi ono pozostać w sferze moich marzeń. Cieszę się, że Ty będziesz miała taką możliwość, życzę Ci przyjemnych chwil spędzonych w tak niezwykłej, krakowskiej atmosferze, przesyłam ucałowania:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Genevieve, u mnie w większości te wyjazdy to służbowa konieczność, chociaż nie zmienia to faktu, że dobrze pooddychać od czasu do czasu innym powietrzem. A Kraków zawsze jest miejscem, dla mnie, wielkiej tęsknoty za ulubionymi miejscami, zaułkami, kawiarenkami pełnymi książek i Kazimierza przenikniętego, jak u Piotra Matywieckiego "dwoma oddechami tożsamości" i tam siebie samą odnajduję. Ściskam Cię najmocniej życząc udanego pobytu w Poznaniu i Koszalinie. Serdeczności gorące :)))

      Usuń
  2. w końcu na spokojnie mogę poczytać Twój post. Zawsze mimo, że wiem, że jest nowy, bo zaglądam, gdy jestem w pędzie, dziecię jedno lub drugie szaleje, to nie czytam. zostawiam sobie na ciszę i mały spokój, wyrwane chwile z codzienności. Teraz młodsze śpi, a starsze pod opieką tatusia, więc mamusia korzysta z chwil wolności:)
    Myślę, że takiej biografii nie da się czytać od razu, na hurra, tylko tak jak piszesz, powoli smakować, rozumieć, delektować się. Mam już książkę u siebie od wczoraj, oczywiście nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam. To chyba piąta zaczęta:)Muszę nałożyć sobie dyscyplinę:)
    Wypoczywaj w Krakowie i podaruj blogowe zdjęcia po powrocie:)
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już na walizce prawie... :) wyjazd szykuje się bardzo zabiegany i pracownity, ale w Krakowie nawet zabieganie jakby wolniejsze. Może parę ujęć uda się uchwycić :) miło, że znajdujesz czas, by tu zaglądać między obowiązkami, dwoma brzdącami i stosikiem książek.
    Jestem ciekawa Twoich wrażeń z lektury książki Radosława Romaniuka. Swoją drogą będziemy prawie równolegle dzielić ten sam życiorys :) do zobaczenia między literkami :)) dużo słońca dla Waszej rodzinki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      Czytam Romaniuka i bardzo mi się podoba. Leży na szafce nocnej, bo tę książkę czytam jedynie nocami, aby się nie rozpraszać niczym.
      Są jednak książki, które mam pod ręką i które dają się "podczytywać" tu i ówdzie:)Teraz jednak coraz mniej czasu mam na czytanie w dzień.
      Serdeczności i pędzę post wyżej

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :)) Ja tkwię między kartkami i niechętnie wychodzę na świat zewnętrzny, chociaż muszę. Cieszę się z tej 'darowanej' godziny, bo dla mnie to nie dodatkowa godzina spania, ale czytania :) Uściski najserdeczniejsze Montgomerry :)

      Usuń
  4. Małgosiu, delektujesz się pewnie teraz smakiem i urokiem Krakowa, a ja rozkoszuję się bogatym kolorytem Twojego pisarstwa, czuję się jakbym w podróży po nieosiągalnych dla mnie literackich wzgórzach przebywała. Ściskam i dziękuję Ci za te doznania :-))) Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dominiczko, delektowałam się smakami i urokami Krakowa, chociaż nazbyt krótko i zbyt pospiesznie, niemniej każda wizyta w Krakowie to dla mnie także podróż wgłąb samej siebie. Dziękuję, że jesteś i bywasz, że podróżujesz ze mną :)) Ściskam Cię z całego serca :)))

      Usuń
  5. Kraków jak zwykle piękny ale w scenerii cudownej ciepłej i cudownie barwnej jesieni jeszcze piękniejszy .
    Pozdrawiam serdecznie Ciebie Małgosiu i jesienny Kraków.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Molekułko, sceneria iście złocista mnie zastała. Cudowna, ciepła i jesiennie zachwycająca. Ciebie także pozdrawiam najserdeczniej już z nizin mazowieckich :))

      Usuń
  6. dzisiaj powiem cos na temat zdjec...sa tak samo przepelnione wrazliwoscia jak twoje slowa... jestes czarujaca ;-)))))))

    OdpowiedzUsuń
  7. dziękuję... co mogę więcej powiedzieć... czarująco się po prostu czuję dzięki Twoim słowom. Serdeczności moc :)))

    OdpowiedzUsuń

Polecany post

Tak czyta się tylko raz

Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj  zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego,  co p...