Próbuję uporać się ze słowami w swojej przekorności tkwiące nieruchomo w grubych ścianach pobladłego świtu. Sprzedać je niedrogo na targowisku próżnych zmagań z wyrażeniem siebie.
Cedzić mozolnie przez gęste sito poranka. Rozdrabniać ich znaczenie do warstwy rozwiewanego wiatrem popiołu. Pożółkłych liści w jesiennym ogrodzie. Spalonych nadziei na głębszy sens ich istnienia.
Dotykam zamilknięcia świata w szepcie Twoich snów zostawionych na poszewce poduszki. Kropli deszczu zmywających resztki pośpiesznego oddechu zamykanego za chłodem mglistej bieli. Nieustannie szukam swojego miejsca w czasie. Zapomnianych przestrzeni w poranionych zmaganiach z przeszłością.
Mozolnie nawlekając słowa układam bajki o więdnącej trawie.
Cedzić mozolnie przez gęste sito poranka. Rozdrabniać ich znaczenie do warstwy rozwiewanego wiatrem popiołu. Pożółkłych liści w jesiennym ogrodzie. Spalonych nadziei na głębszy sens ich istnienia.
Dotykam zamilknięcia świata w szepcie Twoich snów zostawionych na poszewce poduszki. Kropli deszczu zmywających resztki pośpiesznego oddechu zamykanego za chłodem mglistej bieli. Nieustannie szukam swojego miejsca w czasie. Zapomnianych przestrzeni w poranionych zmaganiach z przeszłością.
Mozolnie nawlekając słowa układam bajki o więdnącej trawie.
Szukanie jest częścią bajki. Kiedy pozbywasz się nadmiaru, wszystko staje się lżejsze od powietrza o szóstej rano :* Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgoś.
Usuńjestem z toba... brzmi tanio? ale nie jest... nie znam twojego bolu, ale znam swoj i wiem, ze czasem mozna sie zagubic
OdpowiedzUsuńBrzmi bezcennie bo prawdziwie. Ściskam Kasiu.
Usuń