Zamknięci w pudełkach czasu

Zamknięci w pudełkach czasu. Za życia czekamy zagłady u schyłku każdego dnia. Nadziei nowego początku u zarania poranka. W cieniu jutrzenki wyczekując uchylonych oczu szparką czystego spojrzenia dostrzegając źródło mogącej nadejść radości, gdzie w zagłębieniu dłoni wyrastają skrzydła z poczwarki zaciśniętych wzruszeń.
Obserwujemy rozwijający się dzień. Cienki papirus znaków czytanych od nowa w labiryncie kreślonych pojęć i znaczeń stający się z czasem korą obrastającą ciało drzewa jak ciało człowieka spowite jest warstwą skóry zmieniającej swą fakturę wraz z uchodzącym ostatnim tchnieniem czasu. Kliszy zapisującej proces zamierania w krótkich klatkach zniewalających przyzwyczajeń i nieuniknionych rozstań znikających za czarno-białym widnokręgiem oddzielającym ciągłość życia od ciągłości śmierci.
Bez myśli. W milczeniu. Szamoczemy się by ruchem marionetki otworzyć pudełko czasu chwytając w dłonie tchnienie życia. Nitki ulotności istnienia nawijając ściśle na drewnianą szpulkę od starej maszyny do szycia łączącej kawałki istnień utrwalonych włóknami nieprzerwanych nerwów i wygasłych uczuć. Obracając w palcach paciorki wygasłych modlitw licząc, że wrócą niczym echo kościelnego dzwonu. Mantra wypowiadanych nocą życzeń nim w progu stanie Aurora. 





Polecany post

Tak czyta się tylko raz

Najbliższy jest mi jednak Wojtek Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj  zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego,  co p...